wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział VIII





Słońce prażyło niemiłosiernie a powietrze było tak ciężkie, że ledwie można było zaczerpnąć tchu. Taki stan rzeczy był jednak na porządku dziennym w Mieście Aniołów i jego mieszkańcy nauczyli się sobie z nim radzić na różne sposoby. Niektórzy owijali głowy turbanami zrobionymi z mokrych ręczników, inni tachali ze sobą wielolitrowe butelki wody, by w razie przegrzania wylać na siebie ich zawartość. To tylko niektóre z wielu patentów, które klasa robotnicza musiała stosować, by jakoś przetrwać w pracy okresy największych upałów. Ci, którzy mogli sobie na to pozwolić, brali urlopy na całe tygodnie i nie wyścibiali nosa ze swoich klimatyzowanych domów.
Udręka panujących latem upałów zdawała się całkowicie omijać dzieci i młodzież. Najmłodsi przesiadywali na placach zabaw i w przydomowych piaskownicach, ci trochę starsi oblegali tłumnie miejsca, gdzie mogli uprawiać ulubione sporty bądź po prostu spędzić czas na świeżym powietrzu w gronie znajomych. Nikt nie narzekał na spieczoną słońcem skórę ani na pot zalewający oczy. Młodzieńcza ekscytacja czasem wolnym od szkoły była ponad wszystkie te niedogodności.
Dwoje przyjaciół w wieku gimnazjalnym ­– świeżo upieczona absolwentka i młodszy od niej, ledwo opierzony pierwszak – nie należeli wcale do wyjątków, jednak ich sposób spędzania wolnego czasu można by uznać za co najmniej niecodzienny. Od kilku kwadransów siedzieli bez ruchu na rozżarzonym do granic możliwości boisku od koszykówki, a po ich błyszczących twarzach spływał ciurkiem pot.
– Poddaję się! – krzyknął chłopak i zerwał się z miejsca jak poparzony. Jego ciemno bordowe włosy kleiły się do opalonej twarzy, która była umorusana bliżej nieokreśloną substancją. Jego towarzyszka posłała mu pełne satysfakcji spojrzenie i po chwili, jak gdyby nigdy nic, sama podniosła się z ziemi. W przeciwieństwie do swojego przyjaciela nie mogła pochwalić się zdrowo wyglądającą opalenizną. Większość jej ciała była szczelnie zakryta, a te fragmenty skóry, które wyzierały spod przydużych ubrań były silnie zaczerwienione, co mogło wskazywać na poparzenie słoneczne. Jedynie jej twarz pozostawała blado różowa, a to za sprawą kapelusza z szerokim rondem, z którym ostatnio się nie rozstawała.
– Cienias. – skomentowała złośliwym tonem i poprawiła nakrycie głowy, spod którego tu i ówdzie wystawały jasne, bardzo krótko obcięte kosmyki. Gdyby nie jej dość subtelnie zarysowana linia szczęki, w pierwszej chwili można by wziąć ją za mizernego, słabo odżywionego chłopca. – Mówiłam ci od początku, że przegrasz. Taki dzieciak jak ty nie ma ze mną szans.
– Sama jesteś cienias! I żaden ze mnie dzieciak, bo jesteś starsza tylko o rok! Znowu wszczynasz bójkę?
– Ponad rok. – poprawiła go natychmiast wyniosłym tonem. – Poza tym ty jesteś zbyt głupi, by się z tobą bić! – zawołała i natychmiast rzuciła się do ucieczki, widząc że przyjaciel robi krok w jej stronę.
Takie przyjacielskie przepychanki nie były w ich wykonaniu niczym niezwykłym. Ganiali się wokół boiska przez dobrych kilka minut a ich beztroski śmiech przeszywał na wskroś ciężkie powietrze. W końcu umęczeni padli na najbliższą ławkę i w milczeniu zaczęli obserwować grupkę czarnoskórych chłopaków, która właśnie przekroczyła teren boiska.
– O widzisz, jednak będziesz miał z kim pograć.
Chłopak skinął głową i wyszczerzył się dostrzegając znajome twarze. Od rana się palił by zagrać z kimś mecz, a jego przyjaciółka była niestety dość marnym przeciwnikiem.
– Zostaniesz popatrzeć?
– A która godzina?
Chłopak wyszperał w kieszeni spodenek telefon komórkowy i spojrzał na wyświetlacz.
– O, mam smsa… „Jesteśmy już w klinice i Satoru odmawia przyjęcia kroplówki dopóki nie zobaczy się z A. Gdzie ona jest???” – przeczytał na głos treść wiadomości a dziewczyna natychmiast poderwała się z miejsca.
– Cholera jasna! – wykrzyknęła spanikowana i zaczęła naprędce poprawiać zmierzwione włosy i otrzepywać przybrudzone ubrania. – Przez ciebie i twoje durne pomysły znowu się spóźnię na…!
– Hej, to twoja wina! – odparował i wycelował w nią palec wskazujący. – To ty zawsze wymyślasz jakieś idiotyczne zakłady!
– Cicho! Ech, ten idiota znowu będzie mi robił wyrzuty, że nie znam się na zegarku i zlewam swoje obowiązki… Gdyby nie Satoru, to już dawno… – mruknęła do siebie dziewczyna i podniosła walająca się po ziemi torbę. – Lecę tygrysie! Odpisz mu na smsa i wytłumacz, że to twoja wina. Albo wciśnij jakiś kit.
– Nie umiesz się przyznać, że jak zwykle nawaliłaś, co? – zawołał za nią, jednak nic nie odpowiedziała i tylko zaśmiała się bezczelnie, biegnąc do bramki wyjściowej. Po drodze pozdrowiła lekceważącym ruchem reki mijaną grupkę chłopaków i po chwili zniknęła mu z pola widzenia.
Chłopak pokręcił głową ze zrezygnowaniem i wystukał do przyjaciela krótką wiadomość, po czym chwytając leżącą pod nogami piłkę, udał się na środek boiska.



– Zmieniłaś się. – stwierdził Kagami patrząc z boku na twarz April. Ona tylko uśmiechnęła się filuternie i potrząsnęła głową. – Nie mówię tylko o wyglądzie. Ogólnie wydajesz się trochę… inna.
– Czy to zmiana na gorsze?
– Tego nie powiedziałem…
Zmierzali w stronę okolicznego parku, który April mijała wcześniej po drodze i teraz uparła się, by do niego wstąpić. Kuroko szedł za nimi w odległości kilku kroków i dotychczas niewiele miał do powiedzenia, mimo usilnych prób April wciągnięcia go w rozmowę. Kagami zastanawiał się, czy przyjaciel czuje się niezręcznie w towarzystwie dziewczyny, czy po prostu nie ma wiary w swoje umiejętności językowe. Sam czuł się trochę dziwnie, zważywszy na tak długą rozłąkę i pewne niejasne zmiany, które nastąpiły w April.
– Ciężko mi będzie się przyzwyczaić do twoich długich włosów. Jak to się stało, że tak szybko urosły? – zapytał gdy w końcu znaleźli się na terenie parku i przysiedli przy jednej z fontann. Przy takiej pogodzie tryskająca na wszystkie strony woda była niemal wybawieniem dla ich zgrzanych organizmów. – Wydawało mi się, że zawsze byłaś przeciwniczką takich… eee… dziewczyńskich fryzur.
April zachichotała i zanurzyła opuszki palców w chłodnej wodzie.
– Mówi się: dziewczęcych, Tygrysie. Po prostu zamarzyło mi się, żeby kiedyś zapleść sobie warkocz na głowie. Ale popatrz… – zagarnęła spływające na twarz włosy i ukazała mu przystrzyżony bok głowy – zostawiłam sobie tu krótkie, tak na pamiątkę. Co o tym myślisz?
Kagami podrapał się z dziwną miną po głowie.
– Eee… Tego… Już myślałem, że wyglądasz teraz jak normalna dziewczyna.
Milczący dotychczas Kuroko spojrzał na niego z boku z jawnym politowaniem.
– Kagami-kun, nie wypada mówić takich rzeczy kobiecie.
– No co?! Mówię prawdę! Ona zawsze była jakąś dziwaczką!
– Kagami-kun! Muszę cię prosić, byś zachował chociaż pozory dobrego wychowania.
April roześmiała się głośno na ich zabawną wymianę zdań, podczas gdy Taiga poczerwieniał ze złości i zaczął wygrażać koledze pięścią. Przekomarzali się tak przez chwilę i pomyślała zadowolona, że musi ich łączyć jakaś specjalna więź.
– Nie przejmuj się tym Tetsuya, zarówno on jak i ja jesteśmy specjalistami w opowiadaniu rzeczy, których nie wypada. – zmierzwiła przyjacielsko włosy Kagamiego. –  Pewnie dlatego tak szybko się ze sobą dogadaliśmy.
Kuroko popatrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem w oczach jednak po chwili uśmiechnął się lekko.
April spodobał się nowy znajomy Taigi. Był dość małomówny i roztaczał wokół siebie dziwną aurę tajemnicy, jednak miała co do niego dobre przeczucia. Cieszyła się, że Taiga odnalazł w Japonii dobrych znajomych i miał szansę grać z nimi w jednej drużynie. Choć nigdy nie interesowała się koszykówką, a tym bardziej nie przejawiała żadnych zdolności w tej dziedzinie, to obserwując grę Taigi na boiskach Los Angeles, zdążyła podłapać o co chodzi i teraz ją ciekawiło, czy przyjaciel zrobił jakieś postępy.
– Więc jesteście tuż po obozie treningowym, co? Fajnie było? Nauczyliście się jakichś przydatnych umiejętności?
Obaj jak na zawołanie przybrali niepocieszone miny. Na samo wspomnienie udręki jaką zgotowała im ich trenerka, bolały ich wszystkie mięśnie.
– Było potwornie ciężko… – westchnął Kagami, próbując zwalczyć wizję złośliwego uśmieszku Riko, który pojawiał się na jej twarzy za każdym razem, gdy wymyślała im jakieś nieludzkie ćwiczenia. – Jednak było warto. Tym razem wygramy!
Pokiwali żarliwie głowami a ich twarze wyrażały ogromną determinację. April uniosła oba kciuki w górę i posłała im pełne aprobaty spojrzenie.
– Będę wam kibicować! I może nawet uda mi się zobaczyć jakiś mecz z waszym udziałem!
– Serio?! Zostaniesz w Japonii aż tak długo?
– Przecież mówiłam ci, że cokolwiek kombinuje mój tatko, to jest to wyjątkowo skomplikowana sprawa i tak szybko stąd nie wyjedziemy. A Z Kioto nie jest aż tak daleko…
April zamilkła i zaczęła obserwować ukrytą w cieniu drzew parę, która nieśmiało trzymała się za ręce. Śliczna ciemnowłosa dziewczyna o zarumienionych policzkach, wbijała zawstydzony wzrok w ziemię, podczas gdy jej towarzysz opowiadał jej coś z przejęciem, najwyraźniej równie speszony co ona. Ten widok wydał się jej trochę groteskowy a nawet nierealny, zważywszy na to, że przywykła do widoku par, które bardzo ostentacyjnie okazywały sobie czułość w miejscach publicznych. Jednocześnie było w tym coś nostalgicznego i chwytającego za serce, i jakoś nagle odeszła jej ochota na kontynuowanie rozmowy z Taigą i jego kolegą. Poczuła dziwną pustkę w brzuchu pomieszaną z kłującym uczuciem zazdrości.
– Co jest? – Kagami pomachał jej ręką przed nosem i poczuła z tego powodu dziwne rozdrażnienie. Szybko jednak opanowała się i przywołała na twarz najbardziej naturalny uśmiech, na jaki było ją teraz stać. W końcu była tu dla niego, od tak dawna chciała się z nim spotkać, więc nie mogła pozwolić na to, by jej huśtawka nastrojów zepsuła atmosferę.
– April-san, jak ci się podoba w Kioto?
Przekrzywiła głowę i popatrzyła w pozbawione jakichkolwiek emocji oczy Tetsuyi, zastanawiając się chwilę nad sensem jego pytania.
– Jest… Tak… Podoba mi się. – zaczęła dość nieskładnie, cały czas kątem oka widząc siedzącą pod drzewem parę. Potrząsnęła głową, starając się wziąć w garść. – To piękne miasto, jednak nie miałam zbyt wiele czasu by je porządnie zwiedzić. Na ogół siedzę w szpitalu…
– No właśnie – przerwał jej Kagami z podejrzliwą miną – mówiłaś wcześniej, że znowu łazisz do dziećmi z rakiem, ale ty przecież nie znasz japońskiego…?
– Na całe szczęście trafiłam na placówkę, gdzie jest dużo Amerykanów. To nie tylko kwestia języka, ale… nie sądzę, że na dłuższą metę dogadałabym się z Japończykami.
– Dlaczego tak myślisz, April-san?
Machnęła nonszalancko ręką i uśmiechnęła się blado. Starała się być beztroska jak zwykle, jednak coś stało na przeszkodzie.
– Poznałam kilka fajnych osób, ale… Zauważyłam, że nie przepadacie za otwartością. To chyba przekreśla mnie na dłuższą metę.
W tym momencie na myśl przyszła jej Konako, która początkowo zdawała się przekonywać do jej osoby, jednak po incydencie z Seijurou, April wyczuła, że dziewczyna utrzymuje pewien dystans w ich wzajemnych stosunkach. Nie wspominając już o samym Seijurou i jego jawnie wrogim nastawieniu. Od początku pielęgnowała w sobie dziecięce przekonanie, że z czasem zbliżą się do siebie i wszystko będzie tak, jak sobie to zaplanowała, jednak teraz w przebłysku przytłaczającej rzeczywistości nie była już tego taka pewna. Nagle uświadomiła sobie, jak bardzo jej beztroskie podejście do życia potrafi przyćmić racjonalny osąd. Poczuła się z tego powodu bardzo przygnębiona.
Nieświadomy dziwnych zmian w jej nastroju, Kagami zbagatelizował jej ostatnie słowa twierdząc, że może i jest dziwna, ale przy tym bardzo towarzyska i szybko znajdzie przyjaciół. Po chwili zaczął coś ględzić o koszykówce i April kiwała potakująco głową, starając skupić się na jego opowieści i uśmiechać w odpowiednich momentach. Zdawało się jednak że jej zwyczajny, dobry nastrój zniknął bezpowrotnie. A wszystko to przez jedną, bogu ducha winną zakochaną parę, która koniec końców nijak się miała do jej obecnego stanu ducha.  
Rozglądając się półprzytomnie po parku i usilnie szukając czegoś, co pomogłoby jej oderwać się od dręczących myśli, kątem oka dostrzegła, że Kuroko mierzy ją badawczym wzrokiem. Nie wiedziała o co mu chodzi, jednak skojarzyło jej się to z prześwietlaniem rentgenem i spanikowała lekko, mając wrażenie, że zaraz zostaną odkryte wszystkie zakamarki jej duszy. Podniosła się trochę zbyt energicznie na co Taiga urwał w pół zdania i posłał jej pytające spojrzenie.
– Wybaczcie, ale chyba z głodu zaczynam odlatywać. – powiedziała gładko, instynktownie unikając przy tym spojrzenia Tetsui. – Znacie jakieś przytulne miejsce, gdzie moglibyśmy zjeść coś smacznego i uczcić nasze spotkanie?
Kagami niemalże natychmiast zaproponował, że najlepszym sposób na świętowanie ich spotkania będzie zjedzenie góry hamburgerów w najbliższym barze szybkiej obsługi, jednak April szybko wybiła mu ten pomysł z głowy, wyjaśniając przy tym jego zawiedzionej twarzy, że dopóki jest w Japonii, to woli próbować tutejszych specjałów zamiast bułek z kotletem i serem. Po tak kategorycznej odmowie, zaczął zaczął usilnie główkować, gdzie mogą w takim razie się wybrać jednak w końcu wyszło na to, że przychodziło mu na myśl żadne konkretne miejsce.
Po raz kolejny tego dnia Kuroko westchnął z politowaniem i postanowił skarcić swojego niewydarzonego kolegę.
– Kagami-kun, muszę cię prosić o to, abyś przestał się ośmieszać. Jesteś Japończykiem i mieszkasz w Tokio już od dłuższego czasu, a znasz tylko miejsca, gdzie podają hamburgery.
Jak można było się domyślić, Taidze nie przypadła do gustu ta dość złośliwa uwaga i swoim starym zwyczajem zaczął ciągać Tetsuyę za fraki i wymyślać mu od najgorszych.
Obserwując ich kuriozalne zachowanie, April mimowolnie zaniosła się śmiechem i momentalnie poprawiło się jej samopoczucie. Czuła jeszcze dziwny ciężar na sercu, jednak doszła do wniosku, że tak bardzo wyczekiwane przez nią wcześniej spotkanie, nie może się popsuć przez jej dziwne obawy i wahania nastrojów.
Gdy tylko Kuroko uwolnił się od napastliwego Kagamiego, postanowił przejąć stery i zaprowadzić ich do najbliższej rameniarni, co oboje przyjęli z dużym entuzjazmem. April była pod wrażeniem różnorodności smakowej serwowanych potraw i żałowała, że nie może spróbować wszystkiego. Miała jednak na względzie, że czasy, w których mogła opychać się do woli bez przybierania na wadze minęły bezpowrotnie, a ona nie miała ochoty wymieniać całej swojej garderoby. Nawet jeśli była ona dość uboga.
Taiga, który jak zwykle jadł jak za pięciu, nie mógł się nadziwić, że jego towarzysze skończyli o wiele wcześniej od niego.
– Nie jadłaś wcześniej ramenu, April-san? – zapytał uprzejmie Kuroko, próbując zignorować odgłosy mlaskania i siorbania które wydawał siedzący naprzeciwko nich Kagami.
– Nie, to mój pierwszy raz. Jestem dosłownie wniebowzięta, że tak dobrą macie tu kuchnię!
– Ale zaraz, zaraz – wybełkotał z pełną buzią Taiga, ściągając przy tym w zabawny sposób swoje rozdwojone brwi. – Przecież wspominałaś na początku, że pomieszkujecie u jakiejś rodziny. Nie karmią was tam takimi rzeczami?
April pokręciła głową i uśmiechnęła się lekko, próbując sobie wyobrazić któregoś z Akashich podczas jedzenia Rameau, jednak średnio jej to wychodziło.
– Oni są bajecznie bogaci i afiszują się z tym jak mogą. Podejrzewam, że takie potrawy są dla nich zbyt… plebejskie. – powiedziała, zanim zdążyła ugryźć się w język. Nie lubiła wypowiadać się o kimś źle w towarzystwie innych osób.
Kagami na wieść, że tak pyszne jedzenie można uznać za plebejskie aż czknął z oburzenia i trochę opluł stół, na co Kuroko natychmiast chwycił chusteczkę i przetarł blat, tym razem jednak powstrzymując się od jakiegokolwiek komentarza.
– Nie lubię takich typków – burknął w końcu Taiga, gdy udało mu się przełknąć ostatni łyk zupy. – Ten chłopak, co to on nim mówiłaś na początku też tak się puszy?
April otworzyła usta i przez chwilę miała ochotę opowiedzieć im ze szczegółami jak dziwną i złożoną osobą jest Seijurou Akashi, lecz ostatecznie uznała to za średni pomysł, zwłaszcza, że Kuroko znała tylko od kilku godzin i nie chciała przy nim wdawać się w podobne dyskusje.
– On jest… – zaczęła, szukając odpowiedniego słowa – Jest taki… nie wiem jaki.
– Czyli jakieś cielę. – skwitował zadowolony z siebie Kagami.
– Nie! – zaprzeczyła szybko czym ich najwyraźniej zaskoczyła. Poczuła się trochę głupio lecz szybko odzyskała rezon i zaśmiała się – Po prostu… Nie wiem jak go opisać. Pierwszy raz spotykam się z kimś takim. Jest trochę straszny. Ale na posesji widziałam boisko do koszykówki, więc skoro gra w kosza to nie może być taki zły, prawda? – dokończyła wesoło i Kagami przytaknął jej z przekonaniem, natomiast Kuroko poruszył się niespokojnie.
– Coś się stało? – zainteresowała się natychmiast, dostrzegając jego lekko rozszerzone oczy.
– Nie. – pokręcił powoli głową a na jego ustach pojawił się po chwili cień uśmiechu. – Po prostu coś mi się przypomniało, April-san.
– April-san, April-san. – zaczęła go przedrzeźniać – Zabawnie do mnie się zwracasz. Nie wystarczyłoby April?
– Wybacz, April-san. – odpowiedział – To chyba byłoby zbyt poufałe. Nie chcę cię urazić.
– Nie przejmuj się nim, on lubi takie formalności. – wtrącił się Kagami krzyżując ramiona na piersi, zadowolony z siebie, że zna takie trudne słowa.  
– A czy ja urażam cię, gdy mówię Tetsuya? Mogę tak mówić, prawda? Albo może Tetsu? – w jej głowie rozpoczęła się gonitwa myśli i kompletnie zignorowała fakt, że Kuroko raz po raz otwierał usta próbując coś jej odpowiedzieć. – Ooo, to ładnie brzmi, tak Tetsu. A wiecie, że mnie tam w tym domu w Kioto nazywają panienką? Rozumiesz to Taiga? Trochę mi głupio, ale jednocześnie czuję się taka wyrafinowana z tego powodu. Jak księżniczka. To chyba trochę próżne z mojej strony. Ostatnio…
Kagami przewrócił oczami w reakcji na jej monolog, jednak nie wtrącał się. Z kolei Kuroko siedział wyprostowany jak struna i wbijał w nią swoje zwyczajne, pozbawione wyrazu spojrzenie i co jakiś czas potakiwał cicho „Tak April-san”, „Masz rację, April-san” choć Taiga był pewien, że jego kolega nie rozumie połowy z tego, co ględziła. Sam ledwo wyłapywał sens jej opowieści.
Wcześniej wydała mu się inna, jakby dojrzalsza i lekko przygaszona, lecz teraz te wrażenie prysło. Znowu była tą samą, irytującą paplą, którą pamiętał z Los Angeles.
Sięgnął po leżący tuż przy ramieniu dziewczyny portfel i zaczął w nim grzebać w poszukiwaniu gotówki. Nawet tego nie zauważyła, pochłonięta wymienianiem dziwnych nazw, które chyba wymyślała na poczekaniu. Ledwo wyskrobał odpowiednią sumę i rzucił ją na stół, po czym wstał i skierował się do drzwi. Obejrzał się za siebie, jednak April nie ruszała się z miejsca, zaśmiewając się tym razem z jakiegoś własnego żartu i Kuroko posłał mu znaczące spojrzenie.
Kagami westchnął przeciągle i wrócił do stolika po czym zdecydowanym ruchem chwycił ramię dziewczyny i podniósł ją z siedziska.
– Dość tego. – przywołał ją do porządku stanowczym głosem. – Co ty w ogóle opowiadasz? Idziemy stąd, zapłaciłem z twojej kasy.
April przeniosła na niego pytające spojrzenie i zamrugała kilkakrotnie, kompletnie zbita z pantałyku.  
– Nie dręcz w ten sposób Kuroko, bo później będzie opowiadać chłopakom, że zadaję się z jakimiś dziwolągami.
– Nie będę, Kagami-kun. – zaprzeczył szybko i zwrócił się do April – Pies to inu, nie ibu April-san.
– O, dziękuję Tetsu, to zupełnie zmienia postać rzeczy! – ucieszyła się i zaczęła mruczeć coś do siebie pod nosem.
Kagami zachodził w głowę jakim cudem rozmowa między nimi, o ile to w ogóle można było nazwać rozmową zeszła na taki dziwny tor, jednak szybko popchnął April w stronę drzwi, uniemożliwiając jej dalsze ględzenie.
– Chyba by się nie dogadała z Kise. – rzucił po japońsku w stronę drepczącego za nimi Kuroko.
– Dlaczego tak sądzisz, Kagami-kun?
– Bo jedno i drugie, jakby złapało swoją fazę paplania bez tołku to niczego by się absolutnie od siebie nie dowiedzieli.
Kuroko uśmiechnął się ze zrozumieniem, z kolei April zaczęła się zachwycać jakimś kolorowym straganem, który dostrzegła gdy wyszli przed lokal. Kagami zerknął na Kuroko.
– Sorki za nią, jest starsza od nas a czasem zachowuje się jak dziecko. Myślałem, że już z tego wyrosła. – powiedział drapiąc się po głowie. Kuroko uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.
– Nie musisz przepraszać, Kagami- kun. To dość… ciekawe doświadczenie.
– Co tam szepczecie między sobą? – zapytała podejrzliwie April, odzyskując nagle bystrość umysłu. – Przecież wiecie, że nie rozumiem Japońskiego! Ale z was koledzy!
– Mówimy, że… O koszykówce mówimy. Za dwa tygodnie koniec wakacji, a my musimy dobrze wykorzystać ten czas. – zmyślił na poczekaniu Kagami i zaczął ich prowadzić w bliżej nieokreślonym kierunku.
Do późnego popołudnia włóczyli się po ulicach Tokio, zatrzymując się przy co ciekawszych budynkach i obiektach, które April koniecznie musiała obejrzeć ze wszystkich stron.
W momencie gdy właśnie opuszczali sklep z mangą i gadżetami anime, zadzwonił do niej ojciec nalegając, by już kończyła spotkanie. Trochę niepocieszona tym faktem pozwoliła, by chłopcy odprowadzili ją do najbliższej stacji metra, skąd miał ją odebrać kierowca.
– Do zobaczenia, mam nadzieję że szybko – pożegnała się z nimi pogodnie, a Kagami prychnął złośliwie za co oberwał od niej w brzuch. – Trenujcie ciężko, by pokazać tej całej… Generacji Cudów gdzie raki zimują.
Pomachała im energicznie i wsiadła do samochodu, który właśnie po nią podjechał. Stali jeszcze przez chwilę, obserwując jak auta włącza się do ruchu i po chwili znika im z pola widzenia.
– Dobra! W końcu mamy ją z głowy! – zawołał Kagami i podniósł w geście tryumfu zaciśniętą pięść, omal nie uderzając przy tym przechodzącej obok staruszki. – Zbieramy się, co?
Kuroko skinął głową i ruszyli na pobliski peron, gdzie za kilkanaście minut miał przyjechać ich pociąg.
– Kagami-kun…?
– Co jest?
Tetsyua milczał przez chwilę, zastanawiając się jak ubrać swoje myśli w słowa.
– Zdajesz się być w bardzo… braterskich stosunkach z April-san… Nigdy nie widziałem, byś rozmawiał w ten sposób z dziewczyną. Albo żebyś rozmawiał z jakąkolwiek dziewczyną oprócz Riko-san. – dokończył lekko uszczypliwym tonem za co natychmiast oberwał przez łeb.
– No bo… W sumie ona nie jest dziewczyną. – Kuroko uniósł brwi w zaskoczeniu, rozmasowując sobie głowę w miejscu uderzenia. – Eee. To znaczy jest, ale kiedyś, gdy dopiero co się poznaliśmy… W sumie to długa opowieść. – mruknął niechętnie.
– Mamy jeszcze sporo czasu, Kagami-kun.
Taiga westchnął i schował ręce do kieszeni. Nie bardzo lubił długo się produkować, jednak Kuroko patrzył na niego wyczekująco, więc w końcu się ugiął.
 – Przyprowadził ją mój przyjaciel… Z resztą nieważne. Na początku była trochę ponura i nic się nie odzywała, ale gdy zobaczyła, że zamierzamy grać w kosza, to chciała się przyłączyć. Wtedy ja zaprotestowałem, że nie możemy grać z dziewczyną. – uśmiechnął się lekko, przypominając sobie tamtą sytuację. – Ona oburzyła się i powiedziała, że ona nie jest żadną dziewczyną tylko człowiekiem, a to, że jest ładna nie ma nic do rzeczy. Wkurzyłem się, że taka cwaniara próbuje mnie usadzać przy kolegach i jej odpyskowałem, że w takim razie nie mam zamiaru jej traktować nawet jak człowieka, bo go ani trochę nie przypomina.
Kuroko posłał mu pytające spojrzenie, na co Kagami podrapał się po głowie z lekkim zakłopotaniem.
– No wiem, że teraz się wyrobiła i już wygląda jak człowiek… Ale kiedyś była obcięta na jeża, miała ciągle czerwoną od słońca skórę i przypominała małego pomidora. – Zaśmiał się z tego określenia, przywołując w pamięci jej oburzoną minę, gdy ją tak kiedyś nazwał. – Wtedy prawie się pobiliśmy no i jakoś tak później… Jakoś wyszło, że już zawsze się z nami włóczyła.
Z nami…?
– Co jest z tymi pytaniami? To jakiś wywiad, czy co? – obruszył się lekko, bo już mu język ścierpł od tych opowieści.
– Kagami-kun, zachowuj się ciszej, jesteś w miejscu publicznym. – pouczył go w odpowiedzi Kuroko spokojnym głosem. – Po prostu nigdy nie opowiadałeś o swojej przeszłości i jestem trochę ciekawy.
Kagami prychnął z irytacją, jednak po chwili wziął głęboki wdech.
– Miałem na myśli mojego przyjaciela. Tego co ją przyprowadził, bo brat go o to poprosił. Poznał ją w szpitalu, bo miała tam wo-worontariat.
– Wolontariat, Kagami-kun. – poprawił go Kuroko i odsunął się na wszelki wypadek, by znowu nie oberwać. – I co dalej?
Twarz Kagamiego niespodziewanie okryła się dziwnym cieniem.
– Później sprawy się pokomplikowały, dużo się zmieniło a April po jakimś czasie wróciła do Anglii. Tyle, na dziś wystarczy tych opowieści. – burknął oschle i zapatrzył się przed siebie, jasno dając mu do zrozumienia, że na tym zakończyła się jego wypowiedź.
Kuroko widząc zaskakującą zmianę w zachowaniu Kagamiego zamilkł i zaczął zastanawiać się, co takiego mogło wydarzyć się w jego przeszłości, że na samo wspomnienie tak bardzo się zjeżył. Wiedział, że nie ma prawa się o to dopytywać, więc stali obok siebie, bez słowa wyczekując na pociąg.
Po chwili jednak Kagami westchnął przeciągle i zaczął kopać butem leżący na ziemi kamień.
– Eeech, w-wybacz, że tak zareagowałem… – mruknął trochę zawstydzony, patrząc na niego kątem oka. – Po prostu nie mam za specjalnie przyjemnych wspomnień z tamtego okresu. Lepiej ty mi powiedz o co ci chodziło tam wtedy w ramieniarni! – rzucił wyzywającym tonem, chcąc zmienić temat.
Kuroko popatrzył na niego pytająco, nie wiedząc do czego nawiązuje.
– No wtedy, gdy April opowiadała o tej swojej podejrzanej rodzince w Kioto… Zrobiłeś jakąś dziwną minę.
– Aach…
Zdziwił się, że Kagami to dostrzegł, gdyż zwykle nie był zbyt lotny w odczytywaniu cudzych emocji. Pomyślał chwilę jak mu odpowiedzieć. W sumie sam nie do końca wiedział o co mu wtedy chodziło, po prostu naszło go wtedy dziwne przeczucie, ale nie był przekonany, czy chce się nim z kimkolwiek dzielić. Ostatecznie jednak Kagami opowiedział mu dziś trochę o swojej przeszłości, więc i on mógł zdobyć się na szczerość.
– Po prostu przypomniało mi się, że w Kioto mieszka teraz mój dawny… przyjaciel. Niektóre rzeczy, które opowiadała April-san o tamtym chłopaku trochę mi się z nim skojarzyły, to wszystko.
– To czemu nie zapytałeś o imię? Myślisz, że to może być ta sama osoba…?
Kuroko zawahał się nad odpowiedzią. W sumie wiele na to wskazywało, jednak nie miał żadnej pewności. Równie dobrze mógł to być czysty przypadek. Kioto było ogromne i mogło tam mieszkać wiele innych osób, odpowiadających temu, jakby nie patrzeć, dość ubogiemu w fakty opisowi.
– Nie jestem pewien.   
Kagami zmarszczył brwi myśląc intensywnie i po chwili uśmiechnął się, jakby go olśniło.
– Skoro mówiła, że ten chłopak gra w koszykówkę, a ty twierdzisz, że to może być twój jakiś tam kumpel… Nie mów, że masz na myśli… Kogoś z Generacji Cudów?! – zawołał z niedowierzaniem, jednocześnie niesłychanie dumny ze swojej umiejętności dedukcji.
Tetsuya przytaknął głową po dłuższej chwili.
– Jeszcze go nie znasz. – odpowiedział mu dziwnie odległym głosem. – Nie osobiście. – dodał cicho.
– Jeśli to nie Kise, ani Aomine, ani Midorima… – Taiga zerknął kątem oka na Kuroko i poczuł jak po plecach przebiega mu nieprzyjemny dreszcz. Jeszcze nigdy, od kiedy się znali nie widział, by chłopak miał tak poważny i zacięty wyraz twarzy.
– W Kioto mieszka kapitan Generacji Cudów. A k a s h i - k u n . April-san jest dobrą osobą, prawda, Kagami-kun...? Dlatego, jako jej przyjaciel... Powinieneś mieć nadzieję, że to nie o niego chodzi, a ona nigdy go nie poznała. I że nigdy nie zdarzy się jej go poznać. 












--------------------------------------------------------------------
Cześć wam!
Wiem, że niektórzy będą zawiedzeni, że w rozdziale nie pojawia się Sei-chan, za to dużo jest waszego ulubieńca Kagamiego, jednak rozdział był na tyle długi, że musiałam go podzielić na dwie części i gdy tylko wprowadzę poprawki (tzn. popsuję coś tu i ówdzie) to wstawię drugą. Mam nadzieję, że nie zajmie mi tu dużo czasu.
Rozdział niespecjalnie energiczny, jednak jest istotny dla całości fabuły. Całkiem niedawno Amaterasu (którą pozdrawiam serdecznie mimo drobnych różnic w naszych poglądach :D ) napisała mi, że oczekuje z mojej strony na coś dojrzalszego. Odpowiedziałam mniej więcej tak, że ja i dojrzałość literacka to dwie różne bajki, po prostu wolę lekkie, niezbyt ambitne, często kiczowate podejście do tematu romansów (i ogólnie wszystkiego)… Nie oznacza to jednak, że rezygnuję z pogłębiania postaci i wyjaśniania czynników kształtujących ich osobowość i tłumaczących ich postępowanie, bo to jest według mnie ważne. Staram się stopniowo dozować pewne fakty i powoli odkrywać karty, by wszystko jakoś sensownie ułożyło się na koniec w jedną całość.To może niestety nużyć osoby, które preferują szybkie przechodzenie do sedna sprawy, no ale cóż...
Tyle ode mnie, więc zadzieram kiecę i lecę, gary czekają. Kura domowa to zawód jak każdy inny.
Ciao! :)
 

13 komentarzy:

  1. O. Skończyłam pracę, to mogę pochylić się nieco nad Twoim tekstem.
    1. Zapomniałam zaznaczyć, że powinnaś bliżej zaprzyjaźnić się z poprawnym zapisem dialogów. A jeśli nie zapomniałam, a zapomniałam, że napisałam, to przypominam. No.
    2. Tak, wiem, nasze drobne różnice w poglądach są niesamowicie drobne, ale musisz wybaczyć, bo jak od dobrych pięciu lat tworze fanfiki, to jeszcze nikt mi nie próbował wmówić, że idealizowanie jakichkolwiek postaci jest dobre. Każdy człowiek ma swoje mniej lub bardziej widoczne na pierwszy rzut oka wady. I z różnym zapłonem zauważa je każdy. No teraz tak naprawdę wychodzi na to, że Akashi jest Queen Bitch, co naszej herołiny nie lubi i... no, dobra, rozkręcam się, a tego nikt nie chce.
    3. A ja się cieszę! Bo jest Tetsuya, a ja bardzo chłód i opanowanie Tetsuyi lubię. Więc się cieszę, że nasz Seiuś wyjechał na wakacje.
    4. ...zapomniałam dodać, że japońskie "-chan", "-san", "-kun" są złe. No. Bo jesteśmy w Polsce i piszemy po polsku. No!
    Tak, tak, Kurokoś, brawo za wyczucie i instynkt. Powinieneś być Aprilowym radarem na kłopoty.
    Dobrze, lecę na razie i czekam na kolejny rozdział. A teraz idę na urlop. Bo ja też czasem mogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach dziewczyno, jesteś tak wymagająca, że aż głowa mała! :) Ale w sumie z takim stażem pisania fanfików możesz sobie pozwolić na pouczanie co bardziej niedoświadczonych (lub durniejszych :D) koleżanek po fachu. Jak będziesz miała trochę czasu/wrócisz z urlopu to proszę cię żebyś mi wytłumaczyła o co cho z poprawnym zapisem dialogów, bo ja nie rozumieee :( No, a co do czanów i sanów... Rozumiem to i najchętniej unikałabym, ale wydaje mi się, że gdybym zrezygnowała z tego całkowicie, to niektóre postaci, jak na przykład nasz Kurokoś, tylko by na tym ucierpiały. Przynajmniej mi jest ciężko wyobrazić sobie wypowiedź Tetsu, która nie zawierałaby w sobie jakiegoś "Kagami-kun". A wszelkie próby tłumaczenia zwrotów grzecznościowych miałyby co najmniej śmieszny efekt, więc wole zostawić to w oryginalnej postaci.
      No to tyle, życzę ci miłego urlopowania się!

      Usuń
    2. Jasne, dialogi mogę Ci prywatnie wyłożyć w sierpniu, jeśli zaś chodzi o spalszczanie przyrostków...
      1. Z doświadczenia wiem, że nadanie Kuroko odpowiedniego sposobu wyrażania się świetnie zastępuje "-kun" i "-san".
      2. "-san" jest w sumie niepotrzebne w wielu przypadkach.
      3. Język polski daje naprawdę dużo opcji np.: przy zdrobnieniach:
      Imię wyjściowe: Michiru (a pojedźmy z mojego opka)
      Zdrobnienie japońskie: Michiru-chan, Michi-chan
      Zdrobnienia polskie: Michiruś, Michiś, Michi
      Poza tym zdrobnienia polskie wyglądają lepiej.

      Usuń
    3. Generalnie nie lubie pisac komentarzy ale po prostu cos tutaj mnie uderzylo. Dlaczego? Bo naprawde spodobal mi sie sposob pisania autorcki fanfica. Piszeszz niebanalnie i masz u mnie ogromny plus za to ze postawilas na postacie z 'dusza' i glebsza fabule. Cenie to:) hmm naglowka nie widzialam ale uwazam ze dopoki nie jest to standardowy szablon blogspotubto jest swietnie haha. Z reszta nie bede sie czepiac o byle co. Fanfiki rzadza sie swoimi prawami. Co do zdrobnien -kun -san -chan.. Czytalam mase fanfiction angielskich z wyzszej polki jak sadze i uwierz mi to bylo zawarte. Co z tego ze jestesmy w polsce? Nie opisujemy Polaków zeby mowoc 'Micchas'. Ale jak mowilam ff rzadzi sie swoimi prawami a wiec..wolnosc Tomky w swoim domku. Co do reszty. Jedyne co mnie w jakis sposob odrzucilo to brak formatowania tekstu. Ale za to okropnie pokochalam twojego Akashiego. Chryste chyba nigdy przenigdy nie czytalam opowiadania gdzie bylby taki...realny. Za to cie kocham wrecz :P
      Kolezanko Amaterasu to nie jest hejt tylko mowie prosto- to ze piszesz wiele lat wcale nie musi oznaczac ze robisz to dobrze. Bez obrazy ale uwazam ze Heileen wychodzi to znacznie lepiej. Twoj szablon jakos tez mnie jie powalil - a spajclanie po tym wielkim komentarzu postanowilam wpasc. Mase dialogow zero opisow. Fabula o wiele prostsza a dialogi jakby z kosmosu. To ze piszemy kilka lat nie oznacza ze jestesmy w tym najlepsi. Ja rowniez pisalam. Chyba nawet nie bylam najgrosza. Pamietam tylko ze za kazdym razem ktos sie o cos czepial. Zawsze tak bedzie. Zawsze beda ludzie ktorzy musza swoje 3 grosze dorzucic.
      Heileen nie uwazam KnB za mange/anime. Wszystko cobjest tam pokazane moza wytlumaczyc logicznie. Zostalo tylko przerysowane przez autora aby widzowie / czytelniki moglibsie zorientowac. I powiem ci ze uwielbiam takie wzmianki o snach haha. Czemu? Chryste to tak jawny przekaz tego ze nasz mozg stara sie nam cos przekazac. Podswiadomosc krazy gdzie tam z tylu i czeka na odpowiedni momen. A April? Hmm zadna z niej Mary Sue. Znam mase osob ktorzy sa szalenie bogaci i sa niesamowici. Maja wszystko. I nie musza to byc zaraz gwiazdy. Ale hej to historia o Akashim Seijuro. Nie wyobrazam sobie by jego przyszla kobieta miala byc opryskliwa, sarkastyczna brzydka dziewczyna. To rowniez po odwiedzinach u Amaterasu mnie uderzyło. Moja droga twoja bohateerka jest ciagle w centrum uwagii...to nudzi czytelnika i sprawia ze wydaje mu sie to nierealne. Notki sa krotsze niz w przypadku Heileen o wiele - a uwielbiam dlugaaaasne. I zdecydowanie za duzo dialogow. Heileen to rownowazy.
      No ale co ja bede pisac...w koncu ktos kto ma dluzszy staz z prowadzeniem bloga wie lepiej niz ktos kto jest zatwardzialym molem ksiazkowym. Ahh to dzisiejsze pojecie.
      Tej wedlug Amaterasu ladnie wlprezentujacy sie tekst to nic innego jak formatowanie. Nie ma co sie rozpisywac pruwatnie o tym. Po prostu akapit 1,25 pierwszy wiersz, punktowy przy dialogach i wwyjustowanie tekstu. Choc uwazam Heileen ze twoje opo jest wspaniale zaten nawet i bez tego mnie zachwyca. Szkoda tylko ze dlugo nic nie dodalas:( coz kto wie moze jeszcze wrocisz. Mam nadzieje. Tak rzadko spotykam naprawde dobra historie ze bede wiecej ni uradowana mogac przeczytac twoja. Sadze ze to jeden z najlepszych ff polskich o tematyce Kuroko :*
      Caluje:)
      Ps przepraszam za mozliwe bledy pisze na szybkosci a jestem na telefonie ;)

      Usuń
    4. 'Heileen nie uwazam KnB za mange/anime abstrakcyjna czy w jakims stopniu sf' sorki rak szybko posalam ze mi nie dopisalo dopiero teraz to zauwazylam. Aaaah jak bola mnie te bledy...ugh nienawidze pisac na tel...ale nie moglam sie powstrzymac. Chyba wyszlam troche na gbura tak mysle czytajac teraz swoj komentarz..

      Usuń
  2. Nowy rozdział! :D JEJ!
    Jest świetnie napisany. Oddałaś całkowicie chłód Kuroko i brak wychowania Kagamiego. :)
    Chociaż po cichu liczyłam, ze w połowie spotkania wpadnie na nich Akashi i powie coś w stylu: "April idziemy, ojciec na ciebie czeka." Taki punkt kulminacyjny. :D
    Ale opowiadanie (jako jedno z niewielu w iternecie i na blogspocie) przedstawia w sobie dwóch moich ulubionych bohaterów KnB. (Akaś i Tetsu) :D Także zamierzam dalej czytać! :)
    Piszę dla Ceibie ten napełniony pozytywna energią komentarz, aby zmotywowac Cię do dalszej pracy nad kolejnymi rozdziałami! :D
    Pozdrawiam!
    PS. Napisałam ten komentarz dwa razy, bo raz mi go skasowało, a że jestem leniem, to małe "jupi" dla mnie na końcu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten przepełniony pozytywną energią komentarz, naprawdę bardzo, bardzo, bardzo mi się takowa przyda :) chodzę ostatnio zła jak osa, bo chciałabym iść z opowiadaniem do przodu jak najszybciej, a ciągle ktoś coś ode mnie chce, ciągle jest coś do roboty i strasznie wybija mnie to z mojego pisarskiego rytmu :D Także obym się wzięła w garść i jak najszybciej wstawiła to co miałam wstawić :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Twój uczeń przybywa na różowym jednorożcu z ogromnym spóźnieniem, ale jego leniwość zawsze zwycięży! Wybacz Sensei!
    1. Gdzie jest nagłówek? Uciekł? Jak on mógł *szuka* /Moja dziecinność mnie dobija cóż!
    2. Nie wiem jakie miałam wrażenia po przeczytaniu, bo zapomniałam, ale przepraszam.
    3. Nudził mnie początek *wzrusza ramionami*
    4. Dalej nie lubię Kagamiego ;-;. Nie możesz go tak spalić na stosie lub cuś?
    5.Kuroko....Dobra w końcu jesteś moim mistrzem tak! Wiadomo dlaczego!
    Chyba wszystko? Zapomniałam większości! No cóż trudno. Myślę, że w podpunktach wyrażę się jaśniej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę, proszę proszę, proszę, proszę PROSZĘ wstaw jak najszybciej nowy rozdział!!!!! Zaczęłam czytać kawał w noc i czuje ogromny niedosyt, a przeczytałam wszystko za jednym razem!!!
    Świetnie piszesz, świetna fabuła, po prostu żyć nie umierać <3
    Miej weneeeeeeeeeeeee, czyli ci tego życzę :P mogę brzmieć głupio, ale przez czytanie mam więcej energi i pytam samo siebie jak ja teraz zasnę XD ach ta adrenalina :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział, po jakże skandalicznym opóźnieniu z mojej strony, w końcu się pojawił. Strasznie mi głupio, że musieliście tyle czekać :(
      A tak w ogóle to cześć Oleczko, bardzo fajnie że tu trafiłaś, mam tylko nadzieję, że nie zniechęciłaś się tą długą przerwą!
      Pozdrawiam :*
      PS. Masz świetne imię, baaaardzo bliskie memu sercu :)

      Usuń
  5. Kiedy następny rozdział ja się pytam?! Proszę wstaw go jak najszybciej! Codziennie wchodzę na Twojego bloga, by sprawdzić, czy już pojawił się nowy rozdział, a jego jak nie było tak nie ma. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi strasznie przykro, że musiałaś tyle czekać :( Wstyd mi za siebie :( Mam tylko cichą nadzieję, że mnie jeszcze nie opuściłaś i jakoś mi to wybaczysz!

      Usuń
  6. O BOŻE BOŻE BOŻE rozdział meeeeeeega
    końcówka z ostrzeżeniami według mnie najlepsza

    OdpowiedzUsuń

Gorąco zachęcam do pozostawiania opinii, wskazówek itp :)