sobota, 5 września 2015

Rozdział XI






April siedziała w ciemnej sypialni i zastanawiała się nad tym, gdzie popełniła błąd. Gdy wydawało się, że w końcu wszystko zaczyna powoli zmierzać we właściwym kierunku, jeden, jakże okrutny uśmiech, brutalnie jej uświadomił, jak bardzo się myliła. Znalazła się w punkcie wyjścia.
Najgorsze było to, że nie wiedziała, czy to ona zrobiła coś nie tak jak trzeba, czy może cały ten projekt – jak zwykła nazywać w myślach swoja misję zaprzyjaźnienia się z Seijurou – z góry był skazany na porażkę.
Opadła na pościel i wgapiła się tępo w sufit.
Porażka. Dziwne, że dopiero teraz przyszło jej na myśl to słowo. Przecież już od momentu, w którym go poznała, zdała sobie sprawę, że Seijurou Akashi jest jedną, wielką zagadką. Zagadką o niespotykanych, dwukolorowych oczach i jak się później miało okazać – z niebywale skomplikowaną, niemal niepojętą osobowością.
Od początku wiedziała, że nie będzie łatwo do niego dotrzeć. Prawda, którą skrywał w sobie Seijurou, była niczym wyspa otoczona zewsząd morzem sprzeczności i niejasności, którego niebezpieczne wody miały zniechęcić potencjalnych odkrywców. A jednak ona –April van Rosenberg, beztroski poszukiwacz skarbów, któremu pojęcie zdrowego rozsądku było zupełnie obce – podjęła się tej niebezpiecznej wyprawy, licząc po prostu na łut szczęścia. Nieprzychylne fale ciągle wyrzucały ją na brzeg, a ona niezłomnie, zupełnie nie zrażona kolejnymi niepowodzeniami, starała się przeć na przód. I mimo, iż nie czuła, że znajduje się choćby o milimetr bliżej wyspy, to z czasem zauważyła, że wody stały się mniej wzburzone, a ciemne niebo wiszące nad nimi zaczęło powoli się przejaśniać. Tak, jakby morze pogodziło się w końcu z jej nieproszoną obecnością i dało jej swoje przyzwolenie na kontynuowanie wyprawy.
Lecz oto – zupełnie niespodziewanie– gwałtowny sztorm wypchnął ją na nieznany brzeg i nagle straciła nie tylko orientację, ale też całą beztroskę i pewność siebie. Wszystko wokół znowu spowijał mrok. Mrok czający się w dwukolorowych oczach, którego wcześniej nie dostrzegała, lub po prostu – nie chciała dostrzec. Nagle poczuła się strasznie zmęczona.
Nie, wcale nie miała zamiaru się poddawać. Zaczęła tylko zastanawiać się, kiedy to wszystko przestało być ekscytującą przygodą, a stało się palącą chęcią udowodnienia sobie własnej udolności. Wcześniej miała gdzieś porażkę, bo nigdy nie myślała w kategoriach zwycięzców i przegranych. Rzucała się na oślep, pozwalając sobie na popełnianie błędów i nie przejmując się tym, co będzie dalej. Co więc sprawiło, że nagle ogarnęła ją gorąca ambicja wygrania swojej małej krucjaty…?
Nie mogła przestać o tym myśleć. Dręczyło ją to przez cały dzień, od momentu, w którym Seijurou Akashi zostawił ją bosą na trawniku przy stajni.
Wbrew swoim wcześniejszym planom poszła nawet wcześniej do kliniki, byle tylko zająć czymś myśli i ręce. W chwilach przygnębienia czy zwątpienia, przebywanie z dziećmi zawsze niosło jej ukojenie, jednak tym razem nie mogła się zrelaksować. Cały czas miała przed oczami ten paskudny uśmieszek, który zdawał się tryumfalnie jej obwieszczać, że poniosła druzgocącą klęskę. Doprowadzało ją to do szaleństwa.
W końcu zerwała się ze szpitala przed czasem i czym prędzej wróciła do rezydencji, mając w głowie tylko jedną myśl – musiała się z nim zobaczyć. Sama nie wiedziała na co liczyła. Może na jakieś wyjaśnienia, może na szczerą rozmowę, a może po prostu chciała spojrzeć mu w oczy i zmierzyć się z tym, co się w nich czaiło.
Tymczasem od jej raptownego powrotu z kliniki minęły ponad dwie godziny, a ona nadal nie wprowadziła swojego zamiaru w życie. Coś ją powstrzymywało i nawet nie wiedziała co. Czyżby obawa przed kolejnym niepowodzeniem…?
April zacisnęła pięści i ukryła twarz w poduszce.
– Co jest nie tak z tym cholernym gówniarzem…? – jęknęła stłumionym głosem, oddychając tak ciężko, jakby samo myślenie o nim było wysiłkiem ponad jej wytrzymałość.
W końcu podniosła się ociężale z łóżka i czując dziwny ucisk w klatce piersiowej, wyszła na spotkanie nieuniknionemu.
Drzwi na końcu korytarza wyglądały wyjątkowo złowieszczo, jakby prowadziły do bram piekieł. Paradoksalnie, im bardziej się do nich zbliżała, tym większą czuła pewność siebie. W końcu, już całkowicie opanowana, zapukała lekko, jednocześnie nasłuchując czy ze środka dochodzą jakieś odgłosy. Po chwili dobiegł ją niewyraźny szmer.
– Wejdź.
Coś w tonie jego głosu podpowiedziało jej, że dokładnie zdawał sobie sprawę, kto jest tym późnym gościem. Nacisnęła na klamkę.
Seijurou stał oparty o biurko, z rękoma luźno opuszczonymi wzdłuż ciała. Miał na sobie grafitowy, dopasowany t-shirt i beżowe, dobre gatunkowo spodnie, i jak zwykle wyglądał tak idealnie, jakby był wycięty z okładki ekskluzywnego magazynu o ludziach sukcesu.
– Cześć. – przywitała go zwyczajnie i zamknęła za sobą drzwi.
– Podejdź tu. – zachęcił ją bez ogródek wyjątkowo rozleniwionym głosem. Oczy miał po połowy przymknięte a na jego ustach błąkał się cyniczny uśmiech.
– Dlaczego…? – nie mogła opanować zaskoczenia jego dwuznacznie brzmiącą propozycją i tym, jak bardzo wydawał się być zrelaksowany.  – Chciałam tylko porozmawiać.
– O czym? – zapytał, nie przestając się uśmiechać się w ten specyficzny sposób. – Podejdź, proszę.
April zagryzła wargi z konsternacją. Chłopak którego miała przed oczami ledwo co przypominał Seijurou którego znała. Tamten był pogardliwy i wyniosły, ten z kolei… Nawet nie potrafiła znaleźć określenia, które trafnie by go opisało. Coś w jego postawie i wyrazie twarzy skojarzyło jej się z wyrafinowanym socjopatą, który tylko czeka, by w bezduszny sposób zmanipulować swoją ofiarę. Gdyby April posiadała chociaż szczątkowe pokłady zdrowego rozsądku, to z pewnością teraz nakazałyby jej się wycofać.
– Dobrze się czujesz? – zapytała z udawana troską, licząc na rychłe oczyszczenie tej dziwnej atmosfery.
– Oczywiście. – zapewnił ją natychmiast, obnażając w nieprzyjemnym grymasie swoje śnieżnobiałe zęby. W następnej sekundzie ruszył ku niej i bez jakiegokolwiek ostrzeżenia chwycił ją za nadgarstek. – Kiedy mówię ci, żebyś podeszła, to wtedy to robisz. Moje polecenia są bezwzględne. Czy jeszcze się tego nie nauczyłaś? 
Przyciągnął ją do siebie stanowczym ruchem, a ona – będąc w kompletnym szoku – nawet nie zdążyła zaoponować. Jego oczy, które znajdowały się zaledwie kilka centymetrów od jej twarzy, błyszczały maniakalnie.
– Co robisz Akashi Seijurou? – zapytała dość spokojnie, choć poczuła, że jest o włos od utraty zimnej krwi.
– Uczę cię posłuszeństwa. – odpowiedział niskim głosem, który w przeciwieństwie do jego wzroku  był zaskakująco opanowany. – Sądzę, że dotychczas byłem dla ciebie zbyt pobłażliwy. Jesteś w końcu moim gościem… Ale teraz to już nie ma najmniejszego znaczenia. Wiedz, że nie okazuję żadnej litości tym, którzy mi się sprzeciwiają.
April zadrżała. Nie wiedziała, czy to z powodu jego słów, czy też dlatego, że jego nienormalnie chłodny oddech omiótł jej twarz.
– Jak widzisz… – zaczęła cicho i spojrzała przelotnie na swój skrępowany nadgarstek – wcale nie przyszło mi do głowy, by ci się sprzeciwiać.
Uśmiechnęła się lekko, jednak kąciki jej ust nieznacznie zadrgały i wydawało jej się, że Seijurou natychmiast to wychwycił.
– Wiem. Po prostu ostrzegam cię na przyszłość.
– Dlaczego…? Akashi Seijurou… Co się stało, że nagle jesteś taki… inny…?
– Inny…? – pochylił się ku niej jeszcze bardziej, a jego szkarłatne kosmyki musnęły jej czoło. – Nie jestem ani trochę inny. Tak jak powiedziałem, na początku byłem względem ciebie pobłażliwy. Miałaś być tylko nic nie znaczącym epizodem. Co prawda okazałaś się epizodem wyjątkowo irytującym, ale nadal na tyle nieistotnym, by nie musieć sobie zawracać tym głowy. – schwycił między palce pasmo jej włosów i przybliżył je do nosa, po czym zaciągnął się głęboko ich wonią. April obserwowała go w niemym szoku. – Ciekawe… Nadal pachną końską grzywą.
Nagle ucisk na jej nadgarstku ustąpił. Seijurou zrobił krok do tyłu i przymknął powieki, a April uświadomiła sobie, w jak szaleńczym tempie biło jej serce.
– Ale… – kontynuował i na powrót przeszył ją spojrzeniem – Sprawy przybrały inny obrót. Zaczęłaś poważnie mi przeszkadzać i nie mogę tego tolerować. Pozwól więc, że dam ci pewną radę, April van Rosenberg. Bądź posłuszna i nie wchodź mi w drogę. Naprawdę wolałbym uniknąć sytuacji, gdy zdenerwujesz mnie na tyle, że będę musiał cię ukarać.
W tej chwili April nie pamiętała już, po co weszła do tego pokoju. Prawdę mówiąc, zapomniała nawet jak się nazywa. Wiedziała jedynie, że nie może dłużej znieść tego przepełnionego obłędem spojrzenia, które zdawało się popychać ją na skraj przepaści.
– Pójdę już Akashi Seijurou. – usłyszała swój własny, dziwnie odległy głos. – Chyba… nie jesteś w nastroju na… Do jutra.
Sztywnym krokiem ruszyła do wyjścia.
Seijurou obserwował z chłodną satysfakcją zamykające się za nią drzwi. Po chwili oparł się o szeroki, dębowy parapet i wyjrzał przez okno. Nocne niebo przybrało wyjątkowo jasny, kobaltowy odcień. Oznaczało to, że jutrzejszego dnia powinno nastąpić ochłodzenie. Uśmiechnął się do siebie, zadowolony z takiego stanu rzeczy.
Jeszcze bardziej zadowalał go fakt, że od tej pory wszystko miało iść po jego myśli. April van Rosenberg nie będzie już stanowić dla niego problemu. Zaszczepił w niej niepokój, który z dnia na dzień urośnie do rozmiarów strachu. Wtedy dziewczyna zrozumie, że dla własnego dobra powinna trzymać się od niego z daleka. A on nie będzie już musiał się niepokoić, że swoją obecnością mogłaby mu w jakikolwiek sposób zaszkodzić. 
Otworzył na oścież okno i pozwolił by orzeźwiające, nocne powietrze smagało go po twarzy. Zamknął oczy.

– Cieszę się, że wziąłeś sobie do serca moje słowa, Seijurou… Przez chwilę myślałem, że dasz o sobie znać i będziesz próbował czegoś nierozważnego, ale na szczęście mnie nie zawiodłeś.

Nie odpowiedział. Milczał uparcie od jakiegoś czasu.

– Nadal nie rozumiem, dlaczego udajesz, że cię tam nie ma… Ale mniejsza o to. Ważne, że mi się nie sprzeciwiasz. Ty, ona… To taka prosta sprawa, by przyporządkować sobie ludzi, nie uważasz…?

~*~

Kagami odbijał piłkę na opustoszałym boisku do koszykówki. Było już całkiem ciemno, a mdławe światło latarni okalających teren boiska wcale nie pomagało mu trafić piłką do obręczy. Westchnął podirytowany, gdy chybił chyba po raz dziesiąty z rzędu.
– Cholerny Kuroko – mruknął do siebie rozmasowując zesztywniały bark. – Żeby tak bezczelnie się spóźniać…
– Jestem tutaj, Kagami-kun. – rozległo się za jego plecami, na co omal nie dostał zawału.
– Mógłbyś się tak nie zaczajać? – warknął rozeźlony, obracając się w stronę kolegi.
Kuroko jak zwykle patrzył na niego z bezbrzeżnym spokojem w oczach i po chwili wzruszył ramionami.
– Wcale się nie zaczajam, byłem tu już od jakiegoś czasu.
– Nie rób ze mnie idioty! Dopiero co przyszedłeś!
Kuroko milczał przez chwilę, ale zaraz uśmiechnął się przepraszająco.
– Wybacz, coś mnie zatrzymało.
Taiga posłał mu pytające spojrzenie, jednak ten albo go nie zrozumiał, albo nie kwapił się do dalszych wyjaśnień.
– Czy to jakaś tajemnica?
– Nie, Kagami-kun. Byłem z Momoi-san.
– Momoi-san…? – Kagami przywołał w pamięci zgrabną, różowowłosą dziewczynę, którą on i reszta drużyny mieli okazję poznać ostatnio na basenie. Wszyscy byli w ciężkim szoku, gdy po niespodziewanie wylewnym przywitaniu z Kuroko, zadeklarowała wszem i wobec, że jest jego dziewczyną. – Menadżerka Touou?
– Zgadza się.
Taiga popatrzył na niego podejrzliwie.
– Przecież twierdziłeś, że wcale ze sobą… nie chodzicie.
– Bo to prawda, Momoi-san jest jedynie moją przyjaciółką.
– Ach tak? Wydaje mi się, że coś ukrywasz.
– Nie ukrywam. Dlaczego jesteś tak bardzo zainteresowany moim życiem prywatnym? Czyżbyś sam chciał mieć dziewczynę, Kagami-kun?
Taiga zapowietrzył się i rzucił z całej siły piłką w kolegę. Kuroko aż się zgiął i przez chwilę nie mógł złapać tchu.
– Nie opowiadaj takich bzdur! Nie potrzebuję żadnej dziewczyny! – zawołał z oburzeniem i poczuł, że lekko się czerwieni. – Baby są durne.
– To bolało, Kagami-kun. – stęknał Kuroko słabym głosem, po czym odrzucił mu piłkę i otrzepał pasiastą koszulkę. – Uważasz, że April-san też jest durna?
– A co ty tak nagle mi tu z nią wyskakujesz? Ona nie ma z tym nic wspólnego.
– Po prostu pomyślałem, że może łączy cię z nią coś więcej.
– Zwariowałeś?! To tylko przyjaciółka z dzieciństwa… Zresztą, przecież to byłoby jakieś chore.
Tetsuya uśmiechnął się, widząc konsternację wymalowaną na twarzy Kagamiego.
– Dlaczego uważasz, że to byłoby chore? Przecież widać, że troszczysz się o April-san.
– Co cię napadło, Kuroko? Teraz to ty jesteś wścibski! – Taiga wycelował palcem w jego pierś i po chwili westchnął. – Ty to jednak głupi jesteś, nie ma co. Dla mnie April to zawsze będzie tylko April, a nie żadna dziewczyna. Nie ważne co by się stało.
– Dla mnie Momoi-san to zawsze będzie tylko Momoi-san.
Kagami spojrzał zaskoczony w jasnoniebieskie oczy kolegi, jednak po chwili zrozumiał, co Kuroko miał na mysli.
– Okej, łapię. Już nie będę cię podejrzewać, że ukrywasz przede mną związek z jakąś dziewczyną. – westchnął i po chwili znowu zmarszczył brwi. – Ale mógłbyś mieć chociaż tyle przyzwoitości, by nie lecieć na dwa fronty, skoro jesteś umówiony ze mną.
Kuroko nie skomentował tego w żaden sposób. Zamiast tego ruszył w stronę oddalonej o kilka metrów ławki, po czym przysiadł na niej i zapatrzył się w jakiś punkt ponad żywopłotem otaczającym teren boiska. Kagami obserwował przez chwilę wątłą sylwetkę chłopaka, po czym sam poczłapał w tamtym kierunku. Opadł ciężko na drewniane siedzisko, które pod wpływem jego ciężaru zatrzeszczało niebezpiecznie.
– Wybacz Kagami-kun. To był dość nagły wypadek. Nie mogłem odmówić Momoi-san.
– Stało się coś? – zapytał Taiga bardziej z troski niż z ciekawości.
– Aomine-kun. – usłyszał w odpowiedzi i nie mógł powstrzymać grymasu, który pojawił się na jego twarzy na brzmienie nazwiska najgorszego wroga. Kuroko milczał jeszcze przez chwilę, po czym wziął głęboki wdech. – Momoi-san ma z nim straszne problemy. Nie chodzi na treningi a gdy w końcu się pojawi, to wszczyna bójki ze starszymi kolegami. Momoi-san nie wie co ma z nim zrobić i czuje się całkowicie bezradna.
– Co za arogancki typ. – burknął Kagamii zacisnął pięści. Zdawał sobie sprawę, że on sam również bywał gburowaty, a jego zachowanie pozostawiało wiele do życzenia, jednak to co wyprawiał Aomine nie mieściło mu się w głowie. – Powiedz mi Kuroko… Jak ty z nimi wszystkimi wytrzymałeś w tym Teikou? Przecież Generacja Cudów to banda zuchwałych pyszałków. Nie wiem jak z dwoma pozostałymi, bo ich nie znam osobiście, ale Aomine, ten świr Midorima… Nawet Kise ma swoje papiery.
Tetsuya uśmiechnął się lekko w odpowiedzi na oburzenie w głosie Kagamiego, lecz zaraz na powrót spoważniał.
– Murasakibara-kun… – zaczął powoli, jakby z wahaniem – Bywa uciążliwy ze swoim podejściem do świata i koszykówki… Czasem zachowuje się jak rozpuszczone dziecko, ale ogólnie nie jest taki zły. Dogadywaliśmy się całkiem dobrze, z resztą on dogadywał się dobrze z każdym, kto miał dla niego jakieś słodkości.
Kagami patrzył na niego kątem oka, łapczywie spijając każde słowo z jego ust. Strasznie ciekawiła go przeszłość Kuroko i jego stosunki z resztą Generacji Cudów, niestety zwykle bardzo ciężko było od niego cokolwiek wyciągnąć.
– No i? – ponaglił go, chcąc usłyszeć więcej.
– Co no i, Kagami-kun?
– Chyba zapomniałeś jeszcze o kimś.
– Ach… – Kuroko przez chwilę wyglądał, jakby był lekko niepocieszony, że Kagami jest tak dociekliwy. – Akashi-kun.
Zamilkł ponownie i Taiga poczuł się nagle strasznie zirytowany.
– Nie jesteś zbyt wylewny. Rozumiem to, ale z drugiej strony jesteśmy chyba kumplami, a ja tak naprawdę nic o tobie nie wiem. Za każdym razem gdy mowa o tym Akashim to robisz się blady jak ściana. Powiesz mi w końcu co takiego wydarzyło się miedzy wami dwoma? – jego słowa były tak przepełnione pretensją, że zaskoczyło to nawet jego samego. Poczuł się wyjątkowo głupio. – Wybacz… Nie powinienem tak naciskać. Lepiej wracajmy do domu.
Podniósł się z ławki i spojrzał z góry na Kuroko, ten jednak nie ruszył się z miejsca. Miał lekko opuszczoną głowę i wpatrywał się intensywnie w ziemię.
– Nie… – odezwał się w końcu cicho. – Masz rację, Kagami-kun. Jesteśmy kumplami. Prawda jest taka, że nie lubię mówić o swojej przeszłości w Teikou. Ale nie chcę, żebyś myślał, że coś przed tobą ukrywam. – zadarł głowę i zachęcił go spojrzeniem, by ponownie usiadł obok niego. Po chwili zaczerpnął powietrza w płuca i zaczął opowiadać. – Akashi-kun… Jest zupełnie inny niż reszta Generacji Cudów. Zawsze był inny, nawet przed tym, jak ich talenty zaczęły gwałtownie rozkwitać i każdy z nich zmienił się w taki czy inny sposób. I być może to z powodu tej inności Akashi-kun przeobraził się najbardziej ze wszystkich.
– Gdy ostatnim razem o nim wspomniałeś – wtrącił Taiga – zabrzmiałeś tak, jakby był naprawdę przerażającym gościem. 
– Bo tak właśnie jest. Kagami-kun, jeśli twierdzisz, że ci których znasz to potwory… To wyobraź sobie kim trzeba być, by umieć sobie te potwory przyporządkować. – Tetsuya zawahał się lekko – Jednak… Nie zawsze tak było. Gdy dołączyłem do drużyny… Akashi-kun był jedną z najwspanialszych osób pod słońcem. Był ciepły, mądry i opiekuńczy. Kiedy został kapitanem, nie można było sobie wyobrazić nikogo lepszego na to miejsce.
Kagami słuchał go jak zaczarowany, co rusz wstrzymując oddech. To była chyba najdłuższa opowieść, jaką Kuroko kiedykolwiek go uraczył i teraz nie chciał uronić z niej ani jednego słowa.
– Jednak to, co najbardziej w nim podziwiałem – kontynuował – to fakt, że tak ciężko pracował. Miał jakieś dziesięć razy więcej obowiązków a trenował ciężej, niż my wszyscy razem wzięci. Nie podzielał poglądów reszty Generacji o wyższości naturalnego talentu nad ciężką pracą, mimo iż sam był bajecznie uzdolniony. Podziwiałem go. Bardziej niż kogokolwiek innego. Kagami-kun… – Kuroko zwrócił się nagle w stronę Taigi, mierząc go poważnym spojrzeniem jasnoniebieskich oczu. – Czy kiedykolwiek zawiódł cię przyjaciel?
Kagami skinął machinalnie głową.
– Więc pewnie wiesz, jak bardzo to boli. Jednak gdy zostajesz zdradzony przez przyjaciela, którego podziwiasz całym sercem…– Tetsuya zacisnął pięści i wbił w ziemię przepełnione goryczą spojrzenie. – Przyjaciela, który jest jednocześnie twoim mentorem i inspiracją… Wtedy ten ból jest kompletnie bez porównania.
Taiga patrzył w milczeniu, jak jedna samotna kropla spada na piasek pomiędzy stopami Kuroko.
Tak naprawdę nadal nie rozumiał co takiego wydarzyło się między Kuroko a tym całym Akashim, jednak jakoś przestało go to obchodzić.
W tej chwili wiedział tylko jedno – ktoś, komu przyszło do głowy, by w jakikolwiek sposób zawieść kogoś tak dobrego i szczerego jak Tetsyua Kuroko… – musiał być naprawdę zły do szpiku kości.

~*~

Akashi Seijurou mógł sobie myśleć, że jest panem i władcą całego wszechświata, ale April nie miała zamiaru dać się zastraszyć jego groźbom. Skłamałaby mówiąc, że jego zachowanie nie wstrząsnęło nią do głębi. Gdy wyszła z jego sypialni nogi miała jak z drewna i ledwo poznawała samą siebie. Jednak po nocy, którą o dziwo przespała spokojnie niczym dziecko, emocje które zafundował jej Seijurou wydawały się tak odległe i nierealne jak zły sen.
Wraz z nowym dniem, April odnalazła w sobie nowe pokłady determinacji i wcześniejsze rozważania o porażce odeszły w zapomnienie. To, jaka potrafiła być zmienna, zadziwiało czasem nawet ją samą.
Zerknęła niecierpliwie na zegarek – była 9:55. Od godziny koczowała przed rezydencją, czekając aż Seijurou łaskawie pojawi się na horyzoncie. O 11 miał mieć trening, więc lada chwila powinien wyjść, jeśli chciał dotrzeć na czas. April z góry założyła, że będzie szedł pieszo.
Niebo było przejrzyste, z kilkoma chmurami leniwie sunącymi na zachód. Wyjątkowo nie dokuczał upał i April niezmiernie się z tego powodu cieszyła. Miała ochotę na dłuższy spacer.
W końcu usłyszała, jak drzwi frontowe otwierają się ciężko i po chwili pojawiła się w nich charakterystyczna szkarłatna czupryna.
April podniosła się ze schodów i wyszła mu naprzeciw. Gdy zauważył ją, po jego twarzy przemknął ledwie zauważalny cień zaskoczenia.
– To ty.
Zatrzymał się przed nią i zmierzył ją spojrzeniem, na kilka sekund dłużej zatrzymując się na czerwonej sukience w stylu retro, którą zdecydowała się dziś włożyć. April z ulgą zarejestrowała, że mroczna aura, która otaczała go wczoraj, dziś była zaledwie mglistym wspomnieniem. 
– Słuchaj, Akashi Seijurou… – zaczęła bez zbędnych wstępów, patrząc mu prosto w oczy – Brzmiałeś wczoraj bardzo groźnie, ale chyba nie zamierzasz mi zrobić krzywdy, co? Masz rację, może za bardzo ci się narzucałam odkąd tu przyjechałam. Wybacz mi, już nie będę ci więcej w ten sposób przeszkadzać. Wiem, że wolałbyś mnie wcale nie oglądać… Ale dziś dowiedziałam się od Konako, że masz trening koszykówki, a ja bardzo lubię koszykówkę!
Seijurou słuchał spokojnie, choć w głębi duszy czuł się lekko poruszony. Nie podejrzewał, że dziewczyna tak szybko otrząśnie się po wczorajszym wieczorze.
– No więc umówmy się, że nie będę ci wchodzić w drogę, nawet nie będę się do ciebie odzywać, jeśli tak sobie życzysz. Jeżeli będziesz kazał mi trzymać się pięć metrów od ciebie, to będę się trzymać pięć metrów od ciebie! – zapewniła go gorąco, brzmiąc niczym dziecko przekonujące rodzica do zakupu nowej zabawki – Ale chyba sam fakt, że chcę obejrzeć jak grasz w koszykówkę, nie zdenerwuje cię aż tak bardzo…?
Seijurou milczał a April z rosnącym napięciem obserwowała, czy na jego pozbawionej emocji twarzy zachodzą jakieś zmiany. Wydawał się jednak całkowicie opanowany, gdy westchnął przeciągle i zwrócił się do niej zobojętniałym głosem.
– W porządku. – zamilkł, a na jego usta wypłynął wyrachowany uśmiech – Cieszę się… że zdecydowałaś się wziąć moje słowa do serca. Chodźmy.  
April aż przyklasnęła i ruszyła za nim niespiesznym krokiem, gdy skierował się w stronę bramy. Na wszelki wypadek wolała zachować między nimi pewien dystans.
Opuścili teren rezydencji i udali się krętą drogą w dół stromego zbocza. April pomyślała, że rodzina Akashich nie mogła wybrać lepszego miejsca na wybudowanie domu. Ze wzgórza roztaczał się  piękny widok na las iglasty i usytuowane za nim zabudowania podmiejskie. Seijurou mógł tutaj cieszyć się prywatnością, uroczymi krajobrazami, oraz – pomyślała trochę złośliwie – poczuciem, że ma władzę nad całym miastem. Zerknęła na jego plecy i zachichotała cicho. Cieszyła się, że tak gładko jej z nim poszło, bo jednak różnie to mogło być.
Seijurou zatopił się w myślach, starając się nie zwracać uwagi na odgłos kroków za jego plecami. Nie był szczególnie zadowolony z takiego obrotu sprawy, jednakże nie stało się nic, co wybiegałoby poza jego wyobrażenia. Poznał April van Rosenberg na tyle, by założyć, że istnieje pewne prawdopodobieństwo wystąpienia takiego scenariusza. Dlatego też zdążył się do tego taktycznie przygotować. Dopóki dziewczyna rozumiała, by trzymać się od niego na dystans, nie miał powodu by przejmować się jej osobą. Oczywiście byłoby znacznie wygodniej, gdyby od razu poczuła się zastraszona i zaczęła go unikać, jednak na dłuższą metę nie miało to żadnej różnicy. Zasiał w niej ziarno strachu, które wkrótce miało wydać plon.
Droga minęła zaskakująco szybko. Zgodnie ze swoimi słowami, April nie odezwała się przez ten czas ani razu. Nawet gdy przekraczali bramy szkoły w której uczył się Seijurou, ona nie pisnęła ani słówka, mimo iż od środka zżerała ją ciekawość a w głowie tłoczyło się milion pytań. Chciała być konsekwentna.
Hala gimnastyczna do której ją poprowadził była doprawdy imponujących rozmiarów. April rozglądała się z podziwem po nowoczesnym wnętrzu, podczas gdy grupka jakichś chłopaków – zapewne zawodników – obserwowała ją spod ściany, szepcząc przy tym z niemałym poruszeniem.
– Możesz usiąść na trybunach. – zwrócił się do niej Seijurou i wskazał ręką na piętrzące się rzędy plastikowych siedzeń. April skinęła głową i poszła niespiesznie we wskazanym kierunku, odprowadzana pytającymi spojrzeniami obecnych na sali.
Rozsiadła się wygodnie i obserwowała jak szepczący dotąd zawodnicy ucichli pod spojrzeniem Seijurou i natychmiast rozpierzchli się w różnych kierunkach, by zająć się nerwowym porządkowaniem piłek i rozstawianiem słupków.
April wiedziała od Konako, że Seijurou jest kapitanem, jednak i tak rozbawił ją fakt, że samym spojrzeniem potrafił ustawić członków drużyny do pionu.
Stopniowo na hali zaczęło pojawiać się więcej osób. Byli to głównie chłopcy w wieku licealnym ale dostrzegła też kilka rozchichotanych dziewcząt i ubranego w ekskluzywny garnitur mężczyznę w średnim wieku. Podejrzewała, był trenerem drużyny, w czym upewnił ją fakt, że przystał pod ścianą z Seijurou i dyskutował z nim o czymś zawzięcie.  
Zawodnicy krzątali się po boisku. Niektórzy szwędali się bez przydziału, inni powoli zaczynali się rozgrzewać, lecz póki co panował ogólny rozgardiasz, podtrzymywany przez strzępki rozmów i nawoływań, których ze względu na swoją nieznajomość języka, April nie była w stanie zrozumieć.
W rogu hali, tuż przy bocznym wejściu, dostrzegła znajomą postać. Był to chłopak z przydługimi włosami, którego poznała na przyjęciu wyprawionym przez Masao Akashiego. O ile dobrze pamiętała, miał na imię Reo. Przez chwilę miała chęć zawołać do niego, lecz szybko z tego zrezygnowała. Podejrzewała, że Seijurou nie byłby zadowolony, że niepotrzebnie zwraca na siebie uwagę i tym samym rozprasza członków drużyny. Ku jej uciesze, Reo sam ją dostrzegł i po zrobieniu dość specyficznej miny pozdrowił ją niepewnie dłonią, czym wzbudził straszne zainteresowanie swoich towarzyszy. April uśmiechnęła się do siebie. Już zapomniała, że jej europejska uroda może wzbudzać tu sensację. Oparła łokcie o kolana i niecierpliwie zaczęła wyglądać rozpoczęcia treningu. Po kilku minutach Seijurou w końcu wyszedł na środek i wszyscy zebrali się wokół niego. Wszelkie rozmowy ucichły.
April nie mogła pojąć ani jednego słowa padającego z ust Seijurou, jednak pomyślała, że w rodzimym języku jego głos brzmi wyjątkowo czysto i pięknie. Z fascynacją obserwowała, jak objaśnia coś członkom drużyny, którzy słuchali go z powagą wymalowaną na twarzach. Następnie wszyscy rozpierzchli się po boisku i zaczęli standardową rozgrzewkę. Seijurou nadzorował ich przez chwilę, a potem sam zajął się ćwiczeniami.
Przez cały ten czas April nie mogła oderwać od niego wzroku. Najpierw – podczas trwania rozgrzewki–  i potem, gdy zaczęli grać mecz. Nawet ze swoją nieszczególnie rozległą znajomością koszykówki, mogła stwierdzić, że Seijurou był wspaniałym rozgrywającym. Płynnie przeprowadzał każdą akcję a jego podania były dokładne i przepełnione niewymuszoną elegancją.
April pomyślała, że mogłaby oglądać to w nieskończoność. Zwłaszcza, że Seijurou wyglądał, jakby naprawdę dobrze się bawił. Co prawda nie mogła wyczytać tego z jego twarzy, jednak coś w jego postawie i sposobie, w jaki obchodził się z piłką, mówiło jej, że naprawdę kochał ten sport.    
Nagle drzwi wejściowe do hali rozwarły się szeroko i mecz został przerwany. Do środka weszła grupka chłopaków w biało-błękitnych strojach sportowych. Mieli dość posępne miny i April instynktownie przysunęła się bliżej barierek, żeby lepiej widzieć co się dzieje. Seijurou wyszedł w stronę nowo przybyłych i o coś zapytał. Jeden z chłopaków wystąpił z wahaniem przed szereg i odpowiedział mu drżącym głosem. Na hali zapadła całkowita cisza. April nie miała bladego pojęcia co się dzieje, lecz ogarnęło ją wyjątkowo złe przeczucie. Zeszła pospiesznie z trybun i przybliżyła się do zgromadzonych. Nikt nie zwrócił na nią uwagi. Wszyscy wpatrywali się w niemym szoku na Seijurou i chłopaka stojącego przed nim ze zwieszoną głową. April odszukała wzrokiem Reo, który stał na uboczu z niewyraźna miną. Podeszła do niego szybkim krokiem.
– Reo. – złapała go za rękaw i popatrzyła na niego z niepokojem. – co się dzieje?
Reo posłał jej rozkojarzone spojrzenie.
– Ach…
Zanim zdążył odpowiedzieć, ponownie rozbrzmiał głos Seijurou i oboje spojrzeli w tamtym kierunku.
Seijurou mówił szybko, wyjątkowo cichym, ale wyraźnym głosem. Z tej perspektywy April nie była w stanie dostrzec jego twarzy, lecz tak naprawdę nie musiała jej widzieć, by zrozumieć powagę sytuacji. Poczuła niemiły ucisk w żołądku. Zarówno stojący przed Seijurou chłopak, jak i reszta tych, którzy z nim przybyli, mieli opuszczone nisko głowy i zaciskali pięści.
– Reo – wyszeptała ponownie, łapiąc go za rękę – Nic nie rozumiem, powiedz proszę co się takiego stało…
Chłopak był blady. Po chwili skinął głową i pochylił się ku niej, starając się mówić jak najciszej się da.
– Sei-chan… Bardzo się zdenerwował. Dziś rano chłopaki z drugiego składu… Grali mecz towarzyski i… przegrali.
– Mecz towarzyski…? Więc dlaczego wszyscy są tacy przerażeni? Co on im mówi?
Reo podniósł na chwilę głowę i skupił się na głosie Seijurou. April patrzyła na niego w napięciu.
–Mówi, że… zawiedli go… Że nie… – tłumaczył dość nieskładnie – Że ośmieszyli cały Rakuzan i jego jako kapitana…
Nagle głos Seijurou umilkł a Reo drgnął niespokojnie. Na jego twarzy było wymalowane niedowierzanie. April czuła, że jej serce bije niespokojnie.  
– Reo…?
Spojrzał na nią z przygnębieniem w oczach.
– Sei-chan powiedział… Że mają natychmiast opuścić drużynę.  
– C-co…?
Nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Jak Seijurou mógł zażądać czegoś takiego? April pomyślała, że to nieludzkie.
Nie do końca zdając sobie sprawę z tego co robi, przecisnęła się przez stojących na jej drodze gapiów i ustała obok Seijurou, który na jej widok uniósł wysoko brwi. Po chwili zrobiła krok do przodu i zwróciła się do stojącego naprzeciw chłopaka.
– Hej, mówisz po angielsku? – zapytała łagodnie.
Chłopak podniósł głowę i skinął półprzytomnie, chyba nie do końca rozumiejąc co się dzieje.
– Jak masz na imię?
– Haru… Shosuke Haru… – odpowiedział niemal bezgłośnie drżącym głosem.
April uśmiechnęła się do niego krzepiąco. Haru był postawnym, naprawdę przystojnym chłopakiem, na oko trochę młodszym od niej. Miał czarne, błyszczące włosy i tylko jego umartwiona mina w ogóle jej się nie podobała.
– Słuchaj Haru. Akashi wcale nie chce, żebyście opuścili drużynę. Jest trochę zły, ale wcale nie miał tego na myśli, prawda? – obejrzała się przelotnie na Seijurou i nie czekając na odpowiedź, ponownie zwróciła się do Haru – Myślę, że to wspaniałe, że tak bardzo poświęcacie się dla drużyny, nawet w wakacje. Przegrana nie jest niczym przyjemnym, ale to nic. Po prostu od jutra będziecie trenować dwa razy ciężej i następnym razem na pewno wygracie.
Haru patrzył na nią z niedowierzaniem. Był wyraźnie skołowany tą sytuacją, podobnie jak wszyscy wokół.
Nikt nie odważył się powiedzieć słowa. Zerkali z przestrachem to na April, to na Seijurou, który wyglądał, jakby go zamurowało.
– Wyjść. Wszyscy. – padło nagle z jego ust.
Nie musiał dwa razy tego powtarzać. Zebrani na hali zawodnicy ruszyli pospiesznie do wyjścia, nie przejawiając jakichkolwiek oznak sprzeciwu.  
– Do zobaczenia, Reo! – April pomachała do mijającego ją chłopaka, na co obdarzył ją wyjątkowo współczującym spojrzeniem i niemrawo odwzajemnił jej gest.
Hala opustoszała. Seijurou wpatrywał się przez chwilę na zamykające się z cichym trzaskiem drzwi, po czym przeniósł wzrok na April. Stała zwrócona do niego plecami, z ręką nadal uniesioną w pożegnalnym geście.
– Myślisz, że co robisz…? – jego niski głos odbił się głuchym echem po hali. 
Był wściekły. Jeszcze nigdy nikt nie znieważył go w taki sposób i to na oczach jego własnej drużyny.
April opuściła powoli dłoń.
– A ty…? Myślisz, że co ty  robisz?
Odwróciła się i wbiła w niego spojrzenie. Seijurou zastygł w bezruchu. Jej wzrok był tak lodowaty, że miał wrażenie, jakby stała przed nim zupełnie inna osoba.
– Jak mogłeś powiedzieć coś takiego…? Osobie, która kocha grać, która stanowi filar twojej drużyny… Co z ciebie za kapitan…?
Jej ostre jak brzytwa słowa docierały do niego jakby w zwolnionym tempie, boleśnie szarpiąc każdy pojedynczy nerw w jego ciele. Chwilę mu zajęło, by dojść do siebie. 
Z sekundy na sekundy zaczął narastać w nim ciężki do opanowania gniew.
– Nie pozwalam nikomu mówić do siebie w ten sposób. – wyszeptał a jego źrenice zwęziły się do rozmiaru maleńkich kropek. Instynktownie wyciągnął ku niej dłoń. – A tym bardziej patrzeć na mnie z góry.
W ułamku sekundy cichy trzask przeszył powietrze i Seijurou poczuł na ręce piekący ból. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że jego dłoń została odepchnięta z niebywałym impetem.    
– Za kogo ty się masz?! To ty patrzysz na wszystkich z góry i traktujesz jak gorszych od siebie! To, że traktujesz tak mnie… Jestem w stanie to przecierpieć. Ale swoją własną drużynę…? Ludzi, którzy w ciebie wierzą i na tobie polegają…? – jej głos lekko się załamał. Odetchnęła głęboko i posłała mu najbardziej nienawistne spojrzenie, na jakie było ją stać. – Pozwól więc, że tym razem to ja coś ci wytłumaczę, Akashi Seijurou. Ktoś taki jak ty nie ma prawa patrzeć na innych z góry. Bo żeby patrzeć na kogokolwiek z góry, to najpierw trzeba być człowiekiem. A ty…? Jesteś tylko żałosną, nic nie wartą imitacją człowieka. 

Odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia zamaszystym krokiem. Czerwona sukienka w stylu retro zafalowała wściekle i po chwili zniknęła za drzwiami. 
Seijurou stał oniemiały, patrząc w miejsce, z którego jeszcze przed chwilą przeszywały go lodowate, turkusowe tęczówki. Powoli opuścił wzrok na swoją dłoń. Czerwony ślad zdawał się blednąć z sekundy na sekundę, aż w końcu nic po nim nie zostało. Nadal czuł na skórze lekkie wibracje, lecz i one po chwili zniknęły.
Zamrugał oczami z niedowierzaniem, nie będąc w stanie dopuścić do siebie myśli, która nieokiełzanym płomieniem zaczęła trawić go od środka.

Był przekonany, że doskonale wie, jaką osobą jest April van Rosenberg. Przecież znał ten typ ludzi – bezużytecznych idealistów o czystych jak łza sercach, którym pojęcie gniewu było całkowicie obce. 

Okazało się jednak, że prawda była zupełnie inna.  
April van Rosenberg wcale nie była osobą, za jaką ją miał do tej pory.
Co więcej – okazało się, że nie wiedział o tej osobie zupełnie nic.

Jego ręce opadły bezwładnie wzdłuż ciała. 

Seijurou Akashi był absolutny. Zawsze wszystko wygrywał i zawsze we wszystkim miał rację.

Miał.

Bowiem wszystko wskazywało na to, że on, Seijurou Akashi, po raz pierwszy w całym swoim życiu, najzwyczajniej w świecie się pomylił.










--------------------------------------------------------------
Uff, puff. 
Sapię niczym lokomotywa, która w końcu dotarła do celu.
I czuję, że chyba zaczynam mieć depresję. Za bardzo przejęłam się tym co wyprawiają April i Seijurou. 
Do tego niedługo mam poprawkę egzaminu i muszę się uczyć :(  A wiecie, ja to nienawidzę się uczyć. Ale tak na serio, serio. Uważam, że nauka mnie ogłupia. 
A jak tam u was? Już szkoła?
Poopowiadajcie mi coś, tak na poprawę humoru. 
Buziaczki!!!

32 komentarze:

  1. O Dżizas... Weszłam przypadkiem, przeczytałam ten (jak widzę świeżutki) rozdział i uderzyłam się książką w głowę, jak tylko stwierdziłam, że spędzę kolejne dni na nadrabianu twojego bloga. I naprawdę zrobię to z ręką na sercu. Natknęłam się na kilka opowiadań z Akashim w roli głównej, ale tu zdaje się, że chyba najbardziej utrzymałaś te absolutne jazdy Akashiego. Mam tylko nadzieję, że April go odrobinę przytemperuje... Chociaż sądząc po końcówce już nieźle nim wstrząsnęła. Boż... Sama sobie chyba spojlera walnęłam...
    Bądź co bądź nadrabiam, czytam i czekam na kolejny rozdział ^^ ♥

    Trzymaj się i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jaaaa, jak ja uwielbiam takich przypadkowych gosci <3 Czesc ;)
      Jak ktos chwali mojego Akashiego to juz w ogole sie rozplywam! No nie powiem, troszke sobie zaspojlerowalas i dziwie sie, ze masz ochote to nadrabiac bo jak ja sobie walne spoiler to juz mi wtedy przechodzi chec na cokolwiek :D
      Ja tez mam nadzieje, ze April zrobi porzadek z Akashim bo za bardzo cwaniakuje i mysli ze taki fifa rafa jest -.-'. Och, juz ja bym go nauczyla zycia, niech by tylko prawdziwy byl!
      No. Koncze takim przyjemnym akcentem, wlasnie wpadla mi mysl na one shota wiec musze szybko zapisac!
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Jej! Nowy rozdział! Początek zupełnie normalnie, a akcja powoli się rozwijała i skończyłaś w idealnym momencie! Super next! :D A podglądali ich może zawodnicy z Rakuzan? ^.^ Hehe. :) Mam pytanie. Wybacz jeśli już wcześniej się o to pytałam, ale zapomniałam, a jak się nie pytałam, to się pytam: Tetsu jest ważną postacią w opowiadaniu? ʕ•ᴥ•ʔ
    Akashi, Akashi, Akashi wszędzie!!! Zaraz zwariuję! (づ。◕‿‿◕。)づ
    Pytanie! [Kolejne, ale myślę, że już się do nich przyzwyczaiłaś.] Ile rozdziałów będzie mieć w sumie opko? | (• ◡•)| (❍ᴥ❍ʋ)
    Buziaczki i czekam na nexta! \ (•◡•) /
    - Raven

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Tak Heileen, tak... Szkoła ogłupia. Jeszcze jak wyrzucili "śmieciowe jedzenie" ze szkół, to co ja tam mam robić? Jako uczennica sprzedaję w sklepiku szkolnym i czeka na gruntowny remanent. -_- Kupa roboty. Nawet mojej stołówkowej herbaty nie słodzą, bo nie wolno używać cukru. I co ja mam pić po wf-ie ja się pytam?! Rozciągają mnie wszyscy na prawo i lewo. Ciągle czegoś ode mnie chcą.
      "Raven powiesisz może gazetkę?"
      "Raven zdejmiesz dekoracje z akademii?"
      "Raven zanieś te pudła tam i tam"
      "Raven przyjdź na spotkanie samorządu..."
      "Raven poleć idź do biblioteki na drugim końcu miasta po książki."
      "Raven poleć po kawałek Saturna do projektu."
      Osiwieć można... Jedynym pocieszeniem są lekcje chemii, które kocham. <3
      A co tam u ciebie? :)

      Usuń
    2. Ach Raven, z dnia na dzien miluje cie coraz bardziej <3 :D Te twoje wspaniale dlugie komentarze! Pytania tez lubie, choc czesto nawet nie umiem na nie odpowiedziec, tak jak teraz :P Hmmm, od poczatku Tetsu mial byc bardzo wazna postacia, ale z czasem, jak przerabialam kolejne rozdzialy to cos tam wyrzucalam, cos tam zmienialam i stal sie juz troche mniej wazny niz w poczatkowym zamiarze, co z reszta widac, bo pojawil sie zaledwie dwa razy 😜 no ale troche wazny to on jednak jest. Ot i odpowiedz madra napisalam, nie ma co. Co do ilosci rozdzialow to tez ciezko mi jednoznacznie odpowiedziec, bo tak jak mowilam, niby trzymam sie fabuly ktora sobie zaplanowalam, ale to wyrzucam niektore watki, to dopisuje nowe i tak o to wyglada. Musialabym zajrzec do komputera jak to tam sie mniej wiecej ksztaltuje, ale niestety teraz jestem na telefonie i ciezko mi powiedziec. do tego znowu czekam na dentyste :( Na razie musze konczyc, pozniej odpisze na reszte! Buziaczki ;*

      Usuń
    3. Dobra, wróciłam od dentysty, uff, nie było źle. Jakoś tak się zaniedbałam, że teraz co tydzień muszę latać z jednym zębem :(
      Ech, co się w tych szkołach porobiło, a z herbata to już chyba jakaś skrajność! Powariowali. Hihi, ja też kiedyś sprzedawałam w sklepiku szkolnym i wtedy byłam pulchna jak pączek bo ciągle coś brałam na kreske i się objadałam po kryjomu :P Ale pozniej mi sie odechcialo tego podżerania jak przyszło mi zwrócić z 50 zł długu za te wszystkie batoniki ^^
      I wiesz, też wszyscy zawsze coś ode mnie chcieli w tej szkole :D Gazetki, przedstawienia, sprzątanie i inne... Byłam notorycznie wykorzystywana, a najbardziej przez moją mamę, która uczyła geografii w mojej szkole :D
      U mnie jakoś średnio ostatnio, tak jak pisałam jakaś deprecha mnie łapie, chyba z powodu zbliżającego się egzaminu, na który oczywiscie jeszcze się nie uczę, choć powinnam. Ach, jak nie mam noża na gardle to nie mogę zabrać się do roboty.
      Ooo i ledwo usiadłam a mamusia już znowu coś ode mnie chce!
      Lecę więc, moc uścisków :* <3

      Usuń
    4. oooooo... Ale długaśne... :o Ja też ciągle brałam (tak brałam, bo teraz raczej nie będę brać, bo za rodzynkami i suszonymi śliwkami nie przepadam ¯\_(ツ)_/¯) na kreskę i się objadałam, ale nadrabiałam to treningami siatkówki, więc nie było źle. :) Teraz też trenuję, ale trudno schudnąć jeszcze bardziej po zjedzeniu pestek słonecznika po drugim śniadaniu. xD Cholercia no. Moja mama też uczy w mojej szkole, tyle że polskiego. [Na szczęście nie mnie] (▀̿Ĺ̯▀̿ ̿) I musiałam nosić jej ciągle jakieś pudła z nauczycielskimi rzeczami tam i z powrotem. Ale nie oszukujmy się, bo są też przywileje.( ͡° ͜ʖ ͡°) Możesz na przykład polecieć do niej jak zapomniałaś jakiejś zgody dać do podpisania czy innego papiórka. :D Rozpisałam się, a tu trzeba jeszcze placka upiec! Lecę!
      Buziaczki! :* ( ͡ᵔ ͜ʖ ͡ᵔ )
      - Raven

      Usuń
  3. Przyznaje się! XD Dobra, Haruu czyta już chyba twego bloga od 2 miesięcy, ale dopiero od jakiegoś tygodnia, może dwóch ma konto xD

    Więc tak na wejściu Haruu chce napisać:

    BOSKO PISZESZ! ❤

    Jej, zakochałam się w April i czekam na następny rozdział *-*

    *Haruu pozdrawia, ślę ciastka z czekoladą i mnóstwo tęczowej weny*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No czesc Haruu! :) Taka mila ta Haruu dla mnie, i komplementy mi prawi i ciastka wysyla <3 a weee niech Haruu wysle jeszcze biala czekolade nastepnym razem, ok? Plisska! Taka w lidlu jest fajna, moze Haruu ma gdzies lidla pod bokiem bo ja na wsi to mam tylko jeden sklep spozywczo-przemyslowy a tam jedynie wyroby czekolado-podobne :(
      Pozdrawiam Haruu i do nastepnego rozdzialu! Ciao:*

      Usuń
  4. April, masz u mnie jeszcze większy szacunek niż miałaś ( a myślałam, że to niemożliwe, bo zdobyłaś go swoją charytatywną działalnością i uporem w sprawie zaprzyjaźnienia się z Seijuro )
    Sprzeciwiłaś się AKASHIEMU, a nikt, nawet z jego drużyny, nie potrafił tego zrobić O.O
    Jesteś naprawdę niesamowita ^_^
    Akashi.... Nie, nawet czytelnicy, którzy znają twoje myśli, nie wiedzieli jak bardzo niesamowita jesteś U_U
    Czekam na następny rozdział jak na piątek w czasie roku szkolnego, z utęsknieniem <3
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam Heileen, świetną i niesamowitą autorkę bloga ( ale my to akurat wiemy <3), a nie, jak można by wywnioskować z koma powyżej, April.

      Usuń
    2. <3 <3 <3 ach ta April, co? zazdroszcze jej, ja tez bym chciala usadzic Sei-chana :P gdyby byla prawdziwa to bym z checia sie z nia zaprzyjaznila. Uwazam ze ludzie zajmujacy sie dzialalnoscia charytatywna sa ekstra. No, najpierw bym sie zaprzyjaznila a pozniej w podly sposob odbila jej Akashiego huhue ale ja nikczemna jestem :D
      nie, tu jednak nie ma sie z czego cieszyc :( co ja sobie w ogole wyobrazam -.-'. Jestem zla do szpiku kosci niczym sam Seijurou.
      Hej, Oleczka a sni ci sie czasem Akashi albo w ogole ktos z Kurokosiow? Bo moj A. ostatnio stwierdzil, ze to niemozliwe by snily sie postacie z anime, ale mi sie czasem uda wysnic cos fajnego :D i zastanawiam sie, czy ktos tak ma oprocz mnie :) Snil mi sie juz Kise, ze sprzedawal buty w sklepie i zaproponowal mi kariere w modelingu, snil mi sie Murasakibara- ze jest moim chlopakiem, nosi mnie na barana i piecze mi torty, no i moj najwspanialszy sen z Akashim... Ach, wszyscy mi zazdroscili ze jestem dziewczyna kapitana, szkoda tylko ze pod koniec snu Akashi zamienil sie w mojego niezbyt fajnego kolege... no coz, chyba jestem psychiczna zeby przyznawac sie do takich sennych fantazji. Mam nadzieje, ze moj wspanialy chlopak tego nie czyta.
      Dziekuje za cudowne pozdrowienia, rozplywam sie w ciepelku <3
      Buziaczki :*

      Usuń
    3. Czasami i owszem, ale tylko o postaciach, o których myślę non stop jak Akashi. Niestety często mówię siostrze, że śnił mi się np. mój kochany Seijuro lub inny bohater anime, ale z czasem ( w ciągu kilku godzin, a czasami nawet tuż po obudzeniu!!) zapominam i mimo usilnych prób przypomnienia sobie o czym był nie mogę sobie przypomnieć szczegółów ㅠ.ㅠ im bardziej próbuję, tym mniej pamiętam i staję się to mglistym wspomnieniem -_- czasami mam wrażenie, że coś się już wydarzyło lub ktoś coś powiedział i mam niejasne przeczucie, że to było właśnie w śnie O_O Jestem dziwacznym człekiem <3

      Ten sen z Akashim.... końcówka trochę okrutna..... No ale dla fanek bycie chociażby jego koleżanką z klasy
      byłoby czymś ( ale dla większości raczej nie w pełni zadowalające U_U)
      Masz jakoś słabość do Kise? Do Murasakibary na pewno, bo prawie każdy tak jak on uwielbia słodycze ( ale nie w takim stopniu co on oczywiście :P) Ale co ty możesz mieć do Kise? Jak dotąd się nie pojawił, ale kto wie??
      Zwracam buziaczki razem z kolejnym zestawem pytań :*

      Usuń
    4. Hmmm, a mi jak na złość śnią się bohaterowie, o których nie myśle prawie wcale :D Sen o Akashim był wyjątkiem, ale to był niestety jeden jedyny raz :( Im bardziej chcę, by mi się przyśnił, tym bardziej jestem rozczarowana jak snią mi się jakieś głupoty a nie on :D Murasakibarę zawsze miałam gdzieś, dopiero właśnie jak mi się przysnił i był takim uroczym chłopakiem, to zapałałam do niego cieplejszymi uczuciami :) A Kise... Od pierwszego sezonu wydawało mi się, że jest okej, ale raczej bez żadnych głębszych uczuć. Bywa zabawny, nawet czasem się z nim identyfikuję, bo się podnieca wszystkim tak jak ja czasem :D Ale nie, słabości do niego nie mam żadnej. Moje serce bije tylko dla Seijurou <3 No i ostatnio też troszkę dla Aomine, co też jest dziwne, bo nie znosiłam typa przez bite dwa sezony KnB.
      Ech, idę spać juz, bo jutro mnie nauka niestety czeka :(
      Buziaczki :*

      Usuń
    5. Daiki to już taki jest. Najpierw go nie cierpisz, a potem uwielbiasz <3
      Mniej więcej w taki sposób postrzega Aomine 1/3 fanek KnB. Jest jeszcze 1/3 która po trzech sezonach nadal go nie cierpi i 1/3 która zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia XD
      A co do Murasakibary... Wara. Jest mój.
      Kocham go bardziej od Kagami'ego, wyobrażasz sobie?
      Jest przesłodki i mam z nim dużo wspólnego. Ponadprzeciętny wzrost, lenistwo mimo talentu no i oczywiście słodycze <3
      Atsushi jest tylko mój i Akiry. (Akira to moja OC.)
      A co do snów to z KnB śniło mi się tylko, jak Akira się obściskiwała z Murasakibarą. Forever alone T-T
      W ogóle animcowe sny miewam bardzo rzadko.
      Przepraszam za chamskie podpięcie się do rozmowy :3

      Usuń
    6. Jakie tam chamskie, Heileen na pewno się ze mną zgodzi, że im więcej osób tym weselej <3
      Hmm całkiem wiarygodne te statystyki, ja osobiście należę do tych, co go nie lubili na początku, a później go polubili :) Osobiście z pokolenia cudu nie lubię właśnie Kise, bo od śmiechu mam Kagamiego, a jego blond włoski mnie rażą ( czerwone Akashiego uważam za słodkie, pasują mu >.<)
      Mogłabym opisać resztę kolorków z pokolenia cudów, aleeeeeeeeeee NIE
      Resztę lubię, bo lubię ^_~
      A blondaska żadnego jeszcze dotąd nie polubiłam nawet w połowie tak jak Akashiego, jak ja go kocham ♡.♡

      Usuń
    7. A jak, oczywiście, że się zgadzam, ja lubię taką wesołą gromadkę dyskutującą o jakże istotnych dla nas sprawach! <3 Ale ty Asieł to sobie nie myśl, że ja tak łatwo odczepie swoje zachłanne pazury od Atsushka, twoje niedoczekanie! Ja jestem strasznie chciwa i tak szybko się nie poddam. Swoją drogą jeśli tworzysz coś o Muraskibarze to koniecznie mi podrzuć linka!

      Usuń
    8. Na razie zapisane jest na papierze XD
      Ale planuję to kiedyś tam opublikować. Kiedyś.
      No chyba że chciałabyś pofatygować się do Kielc. <3
      Twe słowa oznaczają wojnę! Postanowione, narysuję Atsushi'ego tak ładnie, że cię powali! XDD

      Usuń
  5. Genialne! <3
    Każdy rozdział wychodzi lepiej.
    Normalnie brakuje mi słów.
    Mam tak mało blogów do czytania z Akashi w roli glownej (nie czytam yaoi, więc trudno znaleźć jakieś normalne opowiadanie), że za niedługo wysadzę jajko jak będę tak długo czekać na następne rozdziały >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, proszę, nie wysadzaj jajka! Bo będę czuła się winna, a teraz muszę uczyć się do egzaminu! :( Więc dodanie kolejnego rozdziału troche odwlecze się w czasie :(
      Masz rację, w necie jest strasznie mało hetero opowiadań o Akashim, sama bolesnie tego się o tym przekonałam. Swoja drogą zaczął mnie poważnie zastanawiać fenomen yaoi jeśli chodzi o KnB. Czy ktoś może mi powiedzieć, dlaczego te opowiadania stanowią absolutną większosć w internetach? W sumie nie mam nic przeciwko, nawet mam jedną ulubioną autorkę, co pisze tak fajnie i zabawnie, że fakt parowania ze sobą chłopców jest dla mnie akurat w tym wypadku nieistotny, ale... Na dłuższą metę w ogóle mnie to nie satysfakcjonuje, jakoś nie pasjonuje mnie czytanie historii o rozwoju uczucia między Akashim a Kuroko. Chociazby dlatego, że lubie identyfikowac się z główną bohaterka a jak mam niby zidentyfikowac się z takim Tetsu...? :D
      No dobra, rozpisałam się o jakichś głupotach a nawet nie podziękowałam za komplementy, więc- arigatou!!! czy jak to tam się pisze :)
      Pozdrawiam, kisy :*

      Usuń
    2. Ja czytam tylko dwa blogi o hetero Akashi, bo więcej nie mogę znaleźć (chodz nie wiem czy tamten drugi jest aktualny, bo ostatni rozdział był chyba 11 lutego D: ).
      Z tym jajkiem to zartowalam, bo kilka dni temu założyłam konto na wattpad i jest tam o wiele więcej opowiadan o nim i niektóre rozdziały są co dni lub trzy. :D Mam już chyba 2/3 ciekawe opowiadania na oku. Jeden bardzo mi się podobało opowiadanie, miał formę tak jakby chatu i na razie to jest moje ulubione (bez liczenia twojego opowiadania).
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Rozdział jak zwykle genialny.Po godzinach tortur w budzie, twój blog przywraca mi nadzieję w ludzkość....
    Lubię zastanawiać się nad dalszymi losami bohaterów ale ty zawsze mnie zaskakujesz(w pozytywny sposób)
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję! Łihihihi, czuję się strasznie uszczęśliwiona, że mój blog ma na kogoś pozytywny wpływ :D
      Na szczęście dziś już zaczyna się weekend, więc nie musisz przejmować się durną szkołą. Ja na samą myśl o tym, że zbliża się październik i muszę wracac na uczelnię dostaję drgawek na calym ciele. Szkoła ogłupia, studia chyba jeszcze bardziej.
      Wolałabym żyć w realiach KnB, zauwazyłam, że tam się w ogóle nie przejmują budą :D Wszystko kręci się wokół kosza, nic nie robia tylko graja i grają a jakoś przechodzą z klasy do klasy. To dopiero jest życie! :)

      Usuń
  7. Wooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooow
    SEI-CHAN SIĘ POMYLIŁ
    Niebywałe :d
    Ta. Ostatnia. Scena. Była. Piękna.
    Awww, tyle emocji. Nagle oboje się dowiedzieli, że wcale się nie znają. Takie kawaii, że nie wiem <3
    Poprawka? Uuu, biednaś :< Powodzenia *klepu klepu*
    Nie mam za bardzo co opowiadać... próbuję zaklimatyzować się w nowej klasie i średnio mi to wychodzi :')
    *czochru czochru po włoskach* Postaraj się! Jak odwalisz sprawdzian, to będzie czas na obijanie się!
    Ale pisać też musisz, pamiętaj XD
    Kocham Cię, Heileen. Twojego Akashi'ego, Kagami'ego, Kuroko i April też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że mnie kochasz Asiełku! :* Ja ostatnio cierpię na brak miłości więc bardzo mi się twe uczucie przyda! :) Jeszcze gdyby taki Akashi mnie kochał to już w ogóle byłabym szczęśliwa. Szkoda, że jest taki zaślepiony manią zwyciężania. Mam nadzieję, że wkrótce coś do niego dotrze :D

      Usuń
  8. Ach dziewczyny, jestem już po tej nieszczęsnej poprawce i na całe szczęście zdałam!!! Ale czad, teraz juz na spokojnie mogę zabrać się za dalsze tworzenie :) Mam nadzieje, że nie będziecie musiały zbyt długo czekać :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurka wodna no i znowu gdzies mi posialo nagłówek, ja nie wiem co tu się wyprawia ale nawet nie będę dochodzić przyczyny. Jutro zabieram się za robienie nowego szablonu bo ten już doprowadza mnie do szewskiej pasji ! A że jestem jakaś opóźniona psycho-ruchowo, więc pewnie mi to zajmie cały miesiąc. Ach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi się tamten szablon bardziej podobał. Tak się wyróżniał pośród innych blogów. :) Ale co kto woli. Komentarze pisane wielką literą były twoim znakiem rozpoznawczym. :) No cóż... Zmiany są czasem potrzebne. ;)
      Życzę weny w pisaniu dalszych rozdziałów!
      - Raven

      Usuń
    2. Chibi Akashi jest słodziutki >.<
      To jest April?? fajnie wygląda <3

      Usuń
    3. Raven, masz świętą rację, ja tak się przyzwyczaiłam do tych moich wielkich liter ze teraz dziwnie mi sie patrzy na te komentarze! Jakoś mi wypadło z głowy, żeby zadbać o ten szczegół szablonu. Ale teraz to w sumie nie wiem, czy to będzie pasować. Zaraz zerknę nawet :)

      Usuń
    4. Tak Oleczka, to jest April :D

      Usuń
  10. Ooooo postawić się Imperatorowi normalnie jestem w szoku i gratuluje odwagi oraz w sumie współczuje. Igrają ze śmiercią i słynnymi nożyczkami, aż dziwne że jeszcze w ruch nie poszły ojej aż tęsknie za Akashim nożycorękim

    OdpowiedzUsuń

Gorąco zachęcam do pozostawiania opinii, wskazówek itp :)