wtorek, 1 września 2015

Kuroko x April

 

 

 

Niezrównowa(żona) ! 

 



Piękna twarz księcia z bajki zbliżała się do niej powoli i już wiedziała, że za chwilę nastąpi tak długo wyczekiwany przez nią moment – w końcu miał ją pocałować. Złożyła usta w trąbkę i przymknęła powieki, gdy nagle książę odsunął się od niej i wtedy dostrzegła, że jego twarz pokryła się sierścią a on sam zaczął na nią warczeć i wściekle ujadać.
April otworzyła oczy i jęknęła niepocieszona. Ku jej rozpaczy, przykry finał snu znajdował niejako odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Znowu to samo. Szczekanie. Wściekłe, nieznośne, bezustanne szczekanie. Tak głośne i uporczywe, że mogłoby poderwać z grobu nieboszczyka. Ten sukinsyn, durnowaty pies rasy kundel bury, co uparcie przychodził pod okno jej sypialni codziennie o 6:30, jak zwykle przerwał jej idylliczny sen w kulminacyjnym momencie. Niech to szlak.
Kompletnie nie rozumiała, o co temu psu chodzi. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek naraziła się jakiemuś czworonogowi, żeby teraz miał się na niej mścić w tak podły sposób. April w ogóle rzadko komu się narażała. Przecież była przykładną obywatelką, miała stałą pracę i udzielała się społecznie. Stroniła od używek, tylko czasami zdarzało jej się wypić butelkę wina. Lub dwie. Nigdy jednak nie robiła rozrób po pijaku i tylko raz przymknęli ją na 24 godziny za rzekome wzywanie do nienawiści na tle rasowym, co i tak było tylko zwyczajnym nieporozumieniem. Swoją drogą ten wykolejeniec Aomine Daiki jeszcze jej za to kiedyś zapłaci. Gdyby nie on i jego kompletne wypaczenie umysłowe, jej kartoteka byłaby teraz czysta jak łza. A ona sama bogatsza o 20000 jenów grzywny, na której spłacenie musiała się zapożyczyć u Shintarou – jej nawiedzonego kolegi z pracy. Do tej pory wypominał jej uprzejmie, że nie zwróciła mu całej kwoty. Tak jakby te 100 jenów robiło mu jakąś różnicę. Chciwiec jeden. Mniejsza jednak o niechlubne zdarzenia z przeszłości.
To, co było w tym wszystkim najbardziej istotne, to fakt, że April od zawsze żyła ze zwierzętami w przyjacielskich stosunkach. Nawet okazjonalnie pomagała w okolicznym schronisku. Dlaczego więc stała się obiektem prześladowania ze strony psa, który swym ujadaniem terroryzował ją każdego ranka i utrudniał normalne funkcjonowanie…? April czuła się nękana psychicznie,  jednak komu miała to zgłosić? Jedyny hycel w okolicy był podstarzałym, flegmatycznym kawalerem, który swoje ujemne statystyki w łapaniu bezdomnych psów usprawiedliwiał słabym wzrokiem i ożywiał się dopiero wtedy, gdy na horyzoncie pojawiała się jakaś zgrabna pupcia. O dziwo, wtedy jego oczy działały lepiej niż szpitalny rentgen.
Więc może policja? Nie, przecież na najbliższym posterunku pracował Daiki. Wolała nie ryzykować, że mógłby udzielać jej pomocy w jakiejkolwiek sprawie, zwłaszcza, że ostatnio znowu dość często zaglądał do kieliszka. Straż pożarna? No chyba wtedy, gdyby tego psa nieumyślnie podpaliła. Pogotowie, ktokolwiek? Może gdyby upozorowała dotkliwe pogryzienie… Cholera no. Ktoś musiał jej pomóc, bo sytuacja, w której znajdowała się od ponad miesiąca, groziła rychłą utratą zdrowych zmysłów.   
Zwlekła się niechętnie z łóżka i za wszelką cenę starając się zachować spokój, podeszła do okna. Postanowiła rozmówić się z tym cholernym dręczycielem.
Pies stał jak zwykle w tym samym miejscu a na jej widok przestał na chwilę ujadać i zamerdał wesoło ogonem, jakby zobaczył kawał bekonu.
– Psie. – April wychyliła się przez okno i zwróciła się do kundla władczym, aczkolwiek opanowanym głosem. – Przychodzisz pod moje okno codziennie o świcie i szczekasz jak jakiś potłuczony. Możesz mi wyjaśnić, jaki ty masz ze mną problem?
W odpowiedzi na jej pytanie pies rozwył się niczym wilkołak do księżyca i April poczuła, że wbrew swojemu wcześniejszemu postanowieniu, krew nagła ją zalewa. Spojrzała wściekle na zadowolonego z siebie burka i zaczęła wygrażać mu pięścią.
– Próbowałam z tobą po dobroci, ale ty za nic masz moje starania! Moja cierpliwość też ma swoje granice! Nie wiem dlaczego masz ze mną na pieńku, ale zostaw mnie w spokoju, sukinsynu jeden, prześladowco!
W akcie desperacji chwyciła stojącą pod ręką doniczkę z pelargonią i rzuciła w stronę kundla. Ten jednak zrobił zwinny unik i po chwili mogła usłyszeć trzask rozbijanej ceramiki, który poniósł się echem po opustoszałej ulicy.
April westchnęła z frustracją i zamknęła z hukiem okno, nie chcąc tracić więcej czasu na użeranie się z czworonożnym terrorystą. Wszak musiała zjeść śniadanie i przygotować się do pracy. Swojej fantastycznej pracy w szpitalu, gdzie harowała od rana do wieczora, możliwości awansu były zerowe, a Shintarou Midorima czaił się ciągle za jej plecami jak jakiś psychopata i obserwował bacznie jej każdy ruch.
Nałożyła puchaty szlafrok i mamrocząc pod nosem siarczyste przekleństwa udała się w stronę kuchni. Do drodze zanotowała sobie w pamięci, by w końcu zadzwonić do odpowiednich służb. Do tej pory starała się pobłażliwie podchodzić do dręczącego ją czworonoga, jednak ostatnimi czasy była dziwnie podminowana i nie miała zamiaru dłużej pozwalać, by terroryzował ją jakiś niewydarzony pies.
Doczłapawszy się w końcu do kuchni, April stanęła jak wryta. W pomieszczeniu, które zwykle starała się utrzymywać w idealnym porządku, panował potworny bałagan. Na białym, drewnianym stole leżały trzy talerze a wokół nich walało się bezładnie kilka marchewek i duża cebula. Szuflady kredensu były porozsuwane a na rozgrzanym, (o zgrozo!) palniku bulgotał garnek z wodą. April zrobiła niepewnie krok do tyłu, jednocześnie gorączkowo poszukując racjonalnego wytłumaczenia dla takiego stanu rzeczy. Czyżby w domu grasował duch…?, pomyślała z przestrachem, czując, że oblewa ją zimny pot. A może włamał się jakiś pijaczyna i postanowił urządzić sobie darmową jadłodajnię?
W przypływie adrenaliny chwyciła leżący w zasięgu jej ręki nóż i przyjmując pozycję obronną przywarła do ściany. Rozejrzała się wokół w popłochu, jednak nie dostrzegła niczyjej obecności, a jedynym dźwiękiem dobiegającym jej uszu było bulgotanie wrzącej na gazie wody. Spojrzała ponownie w tamtą stronę i naszło ja przerażające przeczucie. A co jeśli zapomniała wczoraj wieczorem wyłączyć palnika? Na samą myśl  zrobiło jej się słabo.
– Matko jedyna, mogłam puścić chałupę z dymem! – zawołała i czym prędzej rzuciła się by wyłączyć palnik. Dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że gdyby rzeczywiście kuchenka była włączona przez całą noc, to jej piękny dom byłby teraz zapewne pogorzeliskiem a ona sama zamieniłaby się w kupkę popiołu. Skrzywiła się do tej odrażającej wizji, jednocześnie czując, że coś jest mocno nie w porządku.
– April-san, czy mogłabyś włączyć ponownie palnik? Jestem w trakcie przygotowywania śniadania. – dźwięk głosu dochodzącego zza jej pleców spowodował, że omal nie zeszła na zawał. Instynktownie ścisnęła mocniej nóż i obróciła się gwałtownie, by spojrzeć prosto w jasnoniebieskie, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu oczy.
Tuz przed nią – odziany w dziwaczną, kwiecistą piżamę, z niebieskimi włosami sterczącymi pod dziwnym katem i z aluminiową warząchwią w dłoni – stał nie kto inny, jak jej własny mąż. Tetsuya Kuroko.
Mąż…?
April zamrugała kilkakrotnie powiekami, starając się ogarnąć rozumem te absurdalne odkrycie. Była zamężna…? To pytanie zabrzmiało w jej głowie wyjątkowo idiotycznie. Popatrzyła podejrzliwie na szczupłą, niezbyt umięśnioną sylwetkę rzekomego współmałżonka. Ach rzeczywiście, miała męża. Przecież to już przeszło pięć lat minęło, jak wyszła za samozwańczego mistrza sztuczek magicznych i jednocześnie najlepszego kumpla swojej pierwszej miłości, której na imię było Seijurou Akashi. Seiji, Seiji… Ach, te jego płomiennie włosy, pomyślała z rozrzewieniem i uśmiechnęła się półprzytomnie do swoich wspomnień.
Tetsuya wpatrywał się wyczekująco w swoją żonę, jednak widząc, że raczej nie doczeka się żadnego odzewu z jej strony, wyminął ją bez słowa i ponownie podłączył kuchenkę.
– Takie szkarłatne… A jakie miękkie… – wymamrotała April i po chwili oprzytomniała. – Cholera jasna! – zawołała łapiąc się za głowę, gdy w końcu dotarła do niej powaga sytuacji.
Jak mogła zapomnieć, że oprócz niej samej mieszka tu także jej mąż? Jak mogła zapomnieć, że w ogóle męża posiada…? Z rosnącą frustracją uzmysłowiła sobie, że podobny incydent powtarzał się w tym domu niemal każdego ranka. Co prawda Tetsuya miał naprawdę nieprawdopodobnie nikłą prezencję, jednak nie mogła usprawiedliwiać tym swojego ciągłego zapominania o jego istnieniu. Poczuła, że w jej oczach wzbierają łzy. Jak zwykle zawstydzona do granic możliwości, spojrzała przepraszająco na męża i dostrzegła jego ganiący wzrok.
– April-san, czy mogłabyś nie wyrażać się w ten sposób przy dziecku? To niewychowawcze. – stwierdził lekko karcącym tonem i zamieszał łyżką w garnku. – Muszę też cię prosić, byś odłożyła ten nóż. Wymachiwanie ostrymi narzędziami jest bardzo niebezpieczne. Rozmawialiśmy na ten temat wiele razy.
April skrzywiła się podirytowana jego prośbą, jednak po chwili posłusznie odłożyła nóż na blat kredensu. Bardzo nie lubiła, gdy Tetsuya pouczał ją tym swoim spokojnym, pozbawionym emocji głosem. Dopiero po kilku sekundach w jej głowie zapaliła się czerwona lampeczka.
– Dziecku…? – wymamrotała kompletnie zbita z tropu. – O czym ty mówisz najdroższy…?
Dziecko? Jakie dziecko? Czyje dziecko? Rozejrzała się półprzytomnie po pomieszczeniu i dopiero teraz dostrzegła, że oprócz nich, w kuchni był ktoś jeszcze. Kilkuletni, niebiesko-włosy chłopiec siedział grzecznie przy stole i wymachiwał lekko swoimi pulchnymi, krótkimi nóżkami. Serce podskoczyło jej do gardła.
– Dzień dobry, mamusiu-kun. – powiedziało sennie dziecko i pomachało do niej widelcem. April cofnęła się pod ścianę, czując, że jej żołądek zawiązuje się w supeł. Tego już było dla niej za wiele. Zapominanie o mężu mogła jeszcze jakoś sobie wybaczyć, ale żeby o własnym dziecku…? O jej kochanym, malutkim synku?
– Co ze mnie za matka?! – April zalała się łzami i dramatycznie osunęła się po ścianie. – Powinna zainteresować się mną opieka społeczna!
Natychmiast stanęła jej przed oczami przerażająca scena pozbawienia jej praw rodzicielskich i załkała jeszcze głośniej, czując się nawet bardziej żałośnie niż wtedy, gdy przyszło jej niesłusznie zapłacić grzywnę w wysokości 30000 jenów za obrazę władzy publicznej i rasistowskie komentarze.    
– Wszystko w porządku April-san? – odezwał się w końcu Tetsuya, nie przerywając mieszania w garnku. Aprila natychmiast przestała chlipać i spojrzała ze złością w jego pozbawioną emocji twarz. Jego chłodne podejście podziałało na nią niczym płachta na byka. Swoją drogą była ciekawa co on tam tak namiętnie mieszał, bo dla niej wyglądało to na zwykłą wodę. Po co do cholery jasnej mieszać wodę…?
– Nie sanuj mi tutaj, dobrze? Jaki normalny mąż zwraca się w ten sposób do swojej żony?! – wykrzyczała ze złością i podniosła się z werwą z podłogi. – To wszystko twoja wina, że zapominam o własnym synu! Nie dość, że jest prawie zupełnie przezroczysty jak ty, to jeszcze jestem przekonana, że uczysz go po kryjomu tych swoich podejrzanych sztuczek z nagłym znikaniem! Chcesz, żeby w przyszłości został jakimś łobuzem…?!
Energicznym krokiem podeszła do małego Ryuu i wzięła go na ręce. Ciepło małego ciałka jak zwykle podziałało na nią kojąco.
– Spokojnie kochanie, mamusia jest z tobą.
– Jestem spokojny mamusiu-kun – odparł Ryuu ziewając przeciągle. Zarówno on jak i jego ojciec wydawali się kompletnie nieporuszeni całym tym zajściem i ogólnym rozchwianiem emocjonalnym najważniejszej w ich życiu kobiety. Patrzyli na nią z umiarkowanym zainteresowaniem, jakby oglądali średnio ekscytujący program przyrodniczy o zwyczajach godowych krewetek.
April westchnęła i pocałowała synka w jasne czółko.
– Wiem słoneczko, jesteś bardzo dzielny. I pamiętaj, że do mamusi nie mówi się kun, dobrze? Chodźmy umyć buzię.
Przyciskając syna do piersi ruszyła do łazienki.
– To, że zwraca się do wszystkich kun też jest twoją winą! – rzuciła oskarżycielsko przez ramię zanim opuściła pomieszczenie. – Mamusia-kun, pfff, dobre sobie. Jego wina, jego jak nic. Kun to, kun tamto. Aomine-kun, dobrze cię widzieć.  Miłego dnia, Kise-kun. Bla blabla… Nienormalni wszyscy.
Tetsuya patrzył jeszcze przez chwilę na oddalającą się energicznie żonę i wrócił do mieszania w garnku. Podobna scena rozgrywała się w tym domu prawie każdego ranka od kilku lat, więc nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Chociaż… Albo mu się wydawało, albo April-san dramatyzowała odrobinę bardziej niż zazwyczaj? Zwłaszcza z tym osunięciem się po ścianie i zalaniem się łzami. Jego uwadze nie uszło także, że wytknęła mu rzekome uczenie syna magicznych sztuczek, a to mogło świadczyć tylko o jednym – zbliżały się jej kobiece dni. Zadowolony ze swojej spostrzegawczości, pokiwał głową i wrzucił do garnka pokrojoną marchewkę i wołowinę. Musi dziś zrobić bardzo pożywne śniadanie, bogate w żelazo i inne składniki odżywcze. Jeśli dobrze nakarmi ją i ich syna, to istnieje duża szansa, że szybciej przestanie się na niego boczyć.
Nie minęła minuta, gdy jego żona ponownie pojawiła się w kuchni, chyba jeszcze bardziej nabuzowana niż wcześniej i Tetsuya już wiedział, co za chwilę usłyszy.
– I zrób coś w końcu z tym cholernym psem! Chcesz, żebym zwariowała a Ryuu wychowywał się w patologicznej rodzinie i skończył jak połowa twoich podejrzanych kumpli…?!
Ponownie zaniosła się płaczem i wybiegła, nie dając mu nawet szansy na dojście do głosu. Nie żeby specjalnie się palił do wdawania się z nią w dyskusje. Przy jej obecnym stanie emocjonalnym było to – delikatnie rzecz ujmując – dość nierozważne.
Westchnął cicho i wyjrzał przez okno. Jego wzrok natrafił na leżącą na środku ulicy potłuczoną doniczkę. To już trzecia w tym tygodniu. Jeśli tak dalej pójdzie to zostaną w domu bez żadnych kwiatów, a jeszcze nie daj Boże ktoś ich zgłosi za zakłócanie porządku. Przez lukę w żywopłocie dostrzegł kawałek burego ogona. Zerknął przezornie przez ramię, by upewnić się, że żona nie czai się gdzieś za jego plecami, po czym uchylił cicho okno i rzucił na chodnik kawałek mięsa. Musiał bardzo uważać, bo gdy ostatnio April-san nakryła go na dokarmianiu tego biednego kundelka, to od tamtej pory zarzucała mu, że on i pies są w zmowie. Z uporem maniaka twierdziła, że spiskują razem by doprowadzić ją do szaleństwa i żadne racjonalne tłumaczenia do niej nie trafiały.
Tetsuya ze stoickim spokojem zabrał się za obieranie jajek i ponownie zapatrzył się przez okno na zaciszną okolicę domków jednorodzinnych. Podpity gazeciarz jechał slalomem na swoim rowerze i rzucał gazetami gdzie popadnie. A dochodziła dopiero siódma rano.
Od razu przyszedł mu na myśl jego przyjaciel Aomine-kun, który także nie wylewał za kołnierz i lubił sobie trącić ćwiarteczkę czy nawet dwie przed pójściem do pracy. Pewnie on i gazeciarz szybko znaleźliby wspólny język.
– Niektórzy to mają wesoło – powiedział do siebie, wrzucając do garnka kolejne składniki. W sumie on sam też nie mógł narzekać na nudę. Od kiedy poślubił tę żywiołową dziewczynę miał wrażenie, jakby zamieszkał na terenie o podwyższonej aktywności sejsmicznej. I mimo, że była jego całkowitym przeciwieństwem, mimo, że swoją energiczną osobą wprowadzała w ich domowe życie totalny chaos, to i tak jednego był pewien. Z każdym dniem kochał swoją lekko szaloną, jasnowłosą żonę jeszcze bardziej.

 

5 komentarzy:

  1. O jej, o jej! :D
    Czy to nowy rozdział? Nie! To jednopartówka? Nie!
    To FAJNA jednopartówka. ;)
    Ogólnie cosik strasznie krótka. Taka dziwna jak sama April. Mam do ciebie jedno zasadnicze pytanie, tylko jedno.
    CZY APRIL NA PRAWDĘ W TWOIM OPOWIADANIU WYJDZIE ZA MĄŻ ZA TETSU?!
    Bo jeśli tak, to zniweczyłaś moje bujne fantazje na temat pary April x Seijuro.
    A ja ich kocham! To tak nie może być! :) Nom.
    Jak na twoje standardy głównego opowiadania, to nie wywołałaś u mnie żadnych głębszych emocji niż nikły uśmiech, niestety. :( Lekko się czytało.
    Komentarz dziwny, nie za długi, ale nie będę go poprawiać, bo pisałam to, co myślałam. :D
    Pozdrawiam!
    -Raven

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach Raven, nie masz się czego obawiać! :) Partówka nie ma nic wspólnego z głównym opowiadaniem :D Napisałam ją ot tak już dawno temu, po prostu chciałam zrealizować moją fantazję na temat związku April i Tetsu i postanowiłam, że skoro nie przygotowałam jeszcze XI rozdziału, to chociaż wrzuce to co znalazłam na kompie. Kiedys tam dorzuce może drugą część, ale na razie wole skupić się na OFF.
      Dobra, lecę na obiad, buziaczki :*

      Usuń
  2. OMG Kuroko to prawdziwy boss w swoim fachu, żeby April, jego żona, nie mogła go zapamiętać XD a jego synuś taki sam jak nie lepszy XDDDDDDDDDD
    April nie gorsza i ta pożyczka od Shin-chana mnie rozwaliła ^^
    Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu padam ze śmiechu XD
    April chyba cierpi na wyższy stopień sklerozy. Shintarou-kun, proszę się nią zająć <3
    Mały Ryuu...
    Awww.
    No cóż, miło się czytało. I weny do April x Seiji XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś mistrzem
    genialne
    beka XD
    myślałam że jest znowu w ciąży ale jednak nie :/

    OdpowiedzUsuń

Gorąco zachęcam do pozostawiania opinii, wskazówek itp :)