Gdyby Seijurou miał określić swój stopień zainteresowania kobietami, to z pewnością odpowiedziałby, że jest ono umiarkowane. Oczywiście spotykał w swoim życiu naprawdę piękne dziewczyny, na których urok nawet on nie mógł być obojętny, jednakże nigdy o żadnej nie rozmyślał w kategoriach związku czy nawet zwyczajnej randki. Te pojęcia były mu całkowicie odległe. Miał w życiu inne priorytety i wszelkie czynniki rozpraszające ograniczał do minimum. A towarzystwo świergoczących, wprowadzających niepotrzebne zamieszanie dziewcząt, uważał właśnie za jeden z takich czynników.
Dlaczego więc teraz, ujrzawszy
twarz tej dziewczyny, odczuwał w okolicach żołądka jakieś dziwne sensacje?
Jej oczy… Biły wyjątkowym
blaskiem. Jakby milion słonecznych refleksów tańczyło na turkusowej powierzchni
wody, tworząc bajeczną mozaikę. Wpatrywał się w nie zafascynowany, a wszystko
inne jakby przestało się liczyć. Po chwili uświadomił sobie, że ten blask,
barwa i niesłychana głębia przypomina mu… ocean?
Na samo skojarzenie jego serce zaczęło szybciej bić i poczuł w jego okolicach
dziwny niepokój.
– Przepraszam…? – dźwięczny
głos wyrwał go ze stanu chwilowego odrętwienia. Zamrugał powoli a wszystko
wokół odzyskało swoją ostrość. Dziewczyna wpatrywała się w niego wyczekująco.
Zamknął na moment powieki.
Dlaczego
on, Seijurou Akashi, miałby w ogóle zawracać sobie głowę tym, czy oczy jakiejś osoby
przypominają ocean czy cokolwiek innego…?
To było słabe. A on nie miał
litości dla słabeuszy, nawet jeśli odnosiło się to do niego samego. Westchnął cicho,
zdegustowany swoimi żałosnymi odczuciami.
– Proszę, pozwól mi to opatrzeć
– ponowił spokojnym głosem, gdy udało mu się w końcu oczyścić umysł z
niepożądanych myśli.
Dziewczyna otworzyła usta by
zaoponować, jednak Seijurou jakoś nie za specjalnie był zainteresowany
sprzeciwem z jej strony. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, chwycił dłoń,
którą tak kurczowo uciskała udo i w miejscu małej ranki nakleił plaster. Nie
miał czasu ani ochoty na toczenie jałowych sporów o to, czy pozwoli mu nakleić
ten plaster czy nie.
Przez chwilę wyglądała na lekko
zaskoczoną tym władczym ruchem z jego strony, lecz zaraz roześmiała się
pogodnie.
– Zawsze nosisz przy sobie plaster?
– zapytała żartobliwie.
Przez chwilę milczał, a jego
twarz nie wyrażała żadnych emocji. April jeszcze o tym nie wiedziała, ale
Seijurou zdecydowanie nie był typem żartownisia.
– Miałem przeczucie, że dziś
się przyda. – Wyprostował się i zmierzył ją wzrokiem. Miała na twarzy całe
mnóstwo złotych piegów. – Wybacz, powinienem się przedstawić. Akashi Seijurou,
jestem synem gospodarza.
Pochylił przed nią lekko głowę
a ona ponownie zaniosła się śmiechem. Co
za swawolne zachowanie.
– Przepraszam – powiedziała po
chwili, gdy zauważyła jego uniesione brwi. – Nie jestem przyzwyczajona by ktoś
mi się kłaniał. Jestem April van Rosenberg i bardzo miło mi cię poznać Akashi
Seijurou. Wybacz mi ten śmiech, ja po prostu jestem chyba źle wychowana –
stwierdziła, jednak ton jej głosu wcale nie wskazywał, by była tym faktem
szczególnie zmartwiona.
Gdy odgarnęła za plecy falujące
włosy, Seijurou dostrzegł, że lewa strona jej głowy była bardzo krótko
ostrzyżona. Im dłużej się temu przyglądał, tym mniej mu się to podobało. Przyszedł
mu na myśl jego kolega z byłej drużyny koszykówki, nieznośny Haizaki Shougo,
lubujący się w takim punkowym wyglądzie.
Nie przypadła mu do gustu myśl,
że mogą być do siebie w jakiś sposób podobni,
jednak dobre wychowanie wzięło nad nim górę i zdobył się na uprzejmy
uśmiech. W końcu ich ojcowie mieli robić razem interesy, więc na jakiś czas
powinien odrzucić osobiste uprzedzenia.
April była doskonałym
obserwatorem i od razu zauważyła jego chłodne nastawienie do jej osoby, jednak
nie poczuła się tym za specjalnie zdeprymowana. Obcując z różnymi ludźmi,
zdążyła nauczyć się, że czasami potrzeba trochę więcej czasu, by do niektórych
dotrzeć. Zwłaszcza do takich z głęboko ukrytymi problemami, a coś jej mówiło,
że Akashi Seijurou jakiś ma.
– Więc, Akashi Seijurou… – przerwała
ciszę między nimi – Pozwolisz, że zszyję w końcu moją yukatę i zejdziemy na
dół?
– Oczywiście, zaczekam za
drzwiami – odpowiedział i dopiero teraz April uświadomiła sobie, jak ładny miał
tembr głosu. Był głęboki i ciepły, jakby stanowił zupełne zaprzeczenie jego
chłodnego podejścia. – Jesteś pewna, że nie potrzebujesz z tym pomocy?
– Tym razem będę uważać –
zapewniła go, więc skinął głową i wyszedł z pokoju.
April prędko zabrała się do
zszywania rozerwanego materiału i efekt końcowy nie do końca się jej spodobał, jednak
nie chciała kazać na siebie dłużej czekać. Pożegnała dziwnie przestraszoną
pokojówkę i wyszła na korytarz.
Był bardzo długi i przestronny
a jego aranżacja wręcz krzyczała o wysokim prestiżu właściciela domu. Ściany
były okute ciemną, misternie zdobioną boazerią w stylu angielskim, a w
powietrzu unosił się zapach starego drewna. Między kolejnymi drzwiami,
prowadzącymi zapewne do podobnie wytwornych sypialni jak ta, w której przed
chwilą była, wisiały oprawione w złote ramy obrazy. Były to głównie piękne
pejzaże europejskich malarzy, których prace April kojarzyła z nielicznych wizyt
w galeriach sztuki.
Akashi stał wyprostowany jak
struna, z wzrokiem utkwionym w średnich rozmiarów płótnie, które przedstawiało
pole pełne słoneczników. Prostota tego obrazu momentalnie podbiła jej serce.
– Jest wspaniały, prawda? –
zaczęła poufałym tonem, stając obok chłopaka – Kompletnie nie znam się na
sztuce, ale kocham słoneczniki. Gdybym potrafiła malować, byłyby moją ulubioną
muzą. Kto jest autorem?
– To obraz mojej matki. –
odpowiedział i obdarował ją powłóczystym spojrzeniem.
Raptownie uderzyło ją coś,
czego wcześniej kompletnie nie zauważyła. Jego oczy były… różnokolorowe. Prawa tęczówka błyszczała intensywnym szkarłatem,
natomiast lewa, znacznie jaśniejsza, miała jakby brzoskwiniowy odcień. Pierwszy
raz spotkała się z czymś takim i zachodziła w głowę, jak mogła wcześniej nie dostrzec czegoś tak
charakterystycznego.
– Możemy zejść…? – zapytał dość
chłodno, zauważając jej zaintrygowane spojrzenie. April zreflektowała się, że
nie powinna tak bezczelnie się gapić i ruszyła w stronę schodów lekko chwiejnym
krokiem. Naprawdę ciężko chodziło się w tych drewnianych japonkach.
– Masz interesujące oczy,
Akashi Seijurou – powiedziała z nieodgadnioną nutą w głosie, skupiając wzrok na
tym, gdzie stawia stopy.
Seijurou uniósł brwi. Już dawno
nikt nie był względem niego tak bezceremonialny. Nie rozumiał też, dlaczego ciągle zwracała się do niego w taki dziwny
sposób. Nie podobało mu się to.
– Możesz mi mówić po prostu
Akashi – zaproponował, ignorując jej wcześniejszą uwagę.
– A ja wolę tak, jest zabawniej
– odparła śmiało i przeskoczyła ostatnie dwa schodki. – Nie masz nic przeciwko,
prawda? Ile tak w ogóle masz lat, Akashi Seijurou? Bo ja…
Nagle poczuła, że traci równowagę i w
ostatniej chwili przed upadkiem uchroniło ją jego zaskakująco silne ramię.
– Powinnaś bardziej uważać –
pouczył ją Seijurou lekko znużonym tonem. Puścił jej rękę i wskazał wejście do
zatłoczonej sali balowej. – Obiecałem cię przyprowadzić całą i zdrową. Nie utrudniaj
mi, proszę, tego zadania.
– Dziękuję. Bywam bezmyślna. Z
resztą… chciałam tylko zobaczyć, czy pozwolisz mi upaść.
– To znaczy? – uniósł brwi.
– Och… To tylko takie… – nie
dokończyła bo tuż przed nią pojawił się jej ojciec.
– Chodź tu moje ty niezdarne
dziecko – powitał ją z uśmiechem. –
Muszę cię przedstawić kilu osobom. Dziękuję, że się nią zaopiekowałeś, Seijurou.
– zwrócił się z wdzięcznością do Akashiego, po czym wziął córkę pod ramię i
poprowadził w głąb sali.
April zdążyła jeszcze obrócić
głowę i pomachać mu przyjaźnie, po czym zniknęli oboje w tłumie gości. Seijurou
westchnął przeciągle, chowając dłonie w kieszeniach spodni. Ta dziewczyna była
naprawdę dziwna i jej zachowanie
zaczynało go powoli irytować. Była zbyt rozentuzjazmowana i zadawała zbyt wiele
pytań. Jeśli tak dalej pójdzie, to straci cierpliwość szybciej niż przypuszczał
i będzie musiał dać jej krótką lekcję dotyczącą współpracy, bez względu na to
czyją córką była.
Niespiesznym krokiem wmieszał
się między gości, mając nadzieję na chwilę wytchnienia.
– Sei-chan! – usłyszał gdzieś
z boku charakterystyczny głos. Przy jednym z szerokich, dębowych parapetów stał
jego kolega z drużyny koszykówki w
liceum Rakuzan, Reo Mibuchi. Wyglądał doprawdy niecodziennie w
eleganckim garniturze i z włosami ściągniętymi z tyłu w krótki kucyk.
– Reo. Co ty tu robisz? –
zapytał lekko zaskoczony, podchodząc do nad wyraz wysokiego bruneta o trochę
zniewieściałych rysach twarzy. Nie spodziewał się, że go tutaj zobaczy.
– To dlatego, że Sei-chan nie
odbiera moich wiadomości! – poskarżył się z dziecięcą manierą w głosie – Razem
z rodziną zostaliśmy zaproszeni przez tatę Sei-chana!
Seijurou westchnął i po chwili
uśmiechnął się delikatnie.
– Wybacz Reo, byłem bardzo
zajęty w ostatnim czasie. Jak ci się podoba przyjęcie?
–Jest bardzo eleganckie! Słyszałem,
że to na powitanie jakiegoś ważnego inwestora, to prawda?
– Zgadza się, Reo.
Mibuchi patrzył rozanielony na
sylwetkę Seijurou. Wyglądał naprawdę bardzo elegancko i najchętniej zrobiłby mu
zdjęcie, żeby pokazać je reszcie chłopaków z drużyny. Z nich wszystkich to on
najbardziej gloryfikował ich kapitana i nie przepuszczał żadnej okazji, by
podkreślić jego wspaniałość.
– Od początku miałem cichą
nadzieję, że szybko zobaczę Sei-chana! Bardzo tęskniłem!
Seijurou uśmiechnął się pobłażliwie
na te wyznanie. Poufałe zachowanie Reo nie robiło na nim większego wrażenia. Zarówno
Mibuchi, jak i reszta chłopaków z drużyny byli bardzo utalentowanymi graczami,
a fakt, że podporządkowywali się mu bez słowa sprzeciwu, sprawiał, że był
bardzo wyrozumiały względem nich i pozwalał im na wiele. Oczywiście do momentu,
w którym nie sprawiali mu żadnego zawodu, ale tak na ich szczęście jeszcze się
nie zdarzyło.
– Od jutra zostają wznowione
treningi i będziemy widywać się znacznie częściej. Powinniśmy wykorzystać
wakacje, by jak najlepiej przygotować się do Winter Cup.
Mibuchi uśmiechnął się na te
słowa z uznaniem w oczach.
– Sei-chan jak zwykle…
Raptownie urwał i popatrzył z
zainteresowaniem na coś ponad ramieniem Seijurou.
– Znalazłam cię! – Przy boku
Akashiego pojawiła się rozentuzjazmowana April – Już myślałam, że się od mnie
chowasz!
Seijurou przymknął oczy ze
znużeniem. Co za pech. Miał nadzieję,
na trochę dłuższą separację od tej dziewczyny. Odetchnął głęboko i zdobył się
na najbardziej uprzejmy ton, na jaki go było w tej chwili stać.
– To oczywiste, że się nie chowam. Pozwól, że ci kogoś
przedstawię. – Wskazał dłonią na Reo – To mój kolega ze szkoły, Reo Mibuchi.
April spojrzała z
zaciekawieniem na kompletnie zdezorientowanego towarzysza Seijurou. A więc ma kolegów, pomyślała dziwnie
ucieszona tym faktem.
– Jeeej, jaki wysoki! –
zwróciła się z pogodnym uśmiechem do chłopaka – Witaj Reo, jestem April.
Mibuchi skinął półprzytomnie
głową, nieprzyzwyczajony do towarzystwa obcokrajowców i posługiwania się
językiem innym iż japoński.
– Miło mi – wydukał po chwili po
angielsku i spłonął rumieńcem.
Do nozdrzy April dotarł bardzo
przyjemny zapach i zafrapowana poczęła szukać jego źródła. Powąchała Seijurou,
jednak on wydzielał zupełnie inną woń, więc zbliżyła się do nowo poznanego
chłopaka.
– Och, jak pięknie pachniesz! –
westchnęła, wodząc nosem kilka milimetrów od jego ciała. – Jak… ogród pełen
niezapominajek! Jesteś ogrodnikiem?
Seijurou obserwował jej poczynania
z wysoko uniesionymi brwiami i przez chwilę dosłownie odebrało mu mowę. Jak można tak bezwstydnie się zachowywać?
I co to w ogóle za idiotyczne pytania?
Nagle, nie wiedzieć czemu,
odczuł w okolicach żołądka dziwne sensacje i zachciało mu się… śmiać? Zaskoczony własną reakcją, szybko
opanował ten niespodziewany odruch.
– N-nie jestem ogrodnikiem… – wymamrotał po chwili
Reo, najwyraźniej także zaszokowany bezceremonialnym zachowaniem dziewczyny.
– Hej, Akashi Seijurou! –
zwróciła się do niego z ekscytacją w głosie – Macie tutaj jakiś ogród? Bardzo
chciałabym zobaczyć jakąś japońską roślinność! Czy są tutaj jakieś
niezapominajki? Hej, co się stało z twoimi oczami? – dokończyła prawie szeptem,
przyglądając mu się badawczo.
Seijurou odruchowo zamknął na
moment powieki.
– Coś nie tak? – zapytał, przywołując
na twarz stoicki spokój.
April zamrugała kilka razy, nie
będąc pewna tego, co przez moment widziała. Po chwili jednak doszła do wniosku,
że miała przelotne złudzenie. Najwyraźniej gra świateł sprawiła, że przez
chwilę jego tęczówki były tej samej barwy.
– Przez chwilę wydawało mi się…
No cóż, nieważne, to jak z tymi niezapominajkami?
– Zabiorę cię do ogrodu. Reo –
Seijurou zwrócił się do lekko wytrąconego z równowagi kolegi – Wybacz mi.
Widzimy się jutro na treningu.
– Do zobaczenia, Reo! – April
pomachała mu wesoło a Seijurou chwycił ją delikatnie za ramię i poprowadził do
wyjścia. Nie był zadowolony spełniając jej dziwne zachcianki, ale miał też
wrażenie, że jeśli szybko jej stąd nie zabierze, to znowu wpakuje siebie i jego
w jakąś żenującą sytuację.
Po chwili znaleźli się na
szerokim tarasie, skąd rozpościerał się widok na rozległe ogrody w stylu
francuskim. Zapadał już zmrok i ścieżki między krzewami i klombami kwiatów
rozświetlały rozmieszczone bo bokach liczne lampiony. W wieczornym powietrzu
utrzymywał się niesłabnący zapach różnorakiej roślinności.
April obserwowała ten
fascynujący widok z zachwytem na twarzy.
– Och… – szepnęła w końcu,
opierając dłonie na marmurowej balustradzie. – Moja mama oszalałaby ze
szczęścia…
Seijurou nie skomentował tej
uwagi, również spoglądając na zadbany ogród. Wszystkie kwiaty i krzewy były
starannie wypielęgnowane i przycięte jak od linijki i pomyślał z zadowoleniem,
że jego ogrodnik jest prawdziwym profesjonalistą. Nigdy wcześniej się w to nie zagłębiał,
ale naprawdę przyjemnie było popatrzeć na coś, od czego biła taka harmonia i
estetyka.
April nadal milczała i
wyglądała, jakby w ogóle zapomniała o jego istnieniu. Na chwilę wydało mu się,
że dziewczyna jest jakby mniej irytująca. Przyprowadzenie
jej tutaj było chyba jednak dobrym pomysłem, pomyślał usatysfakcjonowany tą
błogą ciszą.
– Chyba działam ci na nerwy,
Akashi Seijurou – powiedziała w końcu życzliwym głosem, odwracając do niego
twarz.
Huh…?
Dość spostrzegawcza.
– Nie powinnaś obwąchiwać nowo
poznanych ludzi – pouczył ją w odpowiedzi.
– Dlaczego?
Seijurou popatrzył na nią ze
znużeniem w oczach. Znów była najbardziej denerwującą osobą na świecie. Jak
miał jej wytłumaczyć coś tak oczywistego?
– Dlatego, że to nie przystoi
kobiecie.
April zaśmiała się dźwięcznie
na tę uwagę.
– Ktoś mi już kiedyś powiedział
coś podobnego. Też pochodził z Japonii, ale był zupełnie inny niż ty. –
uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie dawnego przyjaciela – Najwyraźniej
dbałość o to, jak powinna zachowywać się dziewczyna a jak nie, jest waszą cechą
narodową.
– Najwyraźniej. – odpowiedział
chłodno, patrząc gdzieś ponad jej ramieniem. Złapał się na tym, że nieświadomie
unika jej wzroku.
–
Czyżbyś obawiał się powtórki sytuacji, która miała miejsce podczas pierwszego
spotkania?
–
Bzdura.
Ja
niczego
się
nie
obawiam.
Dopiero po chwili dotarło do
niego, co przed chwilą miało miejsce w jego własnej głowie. Czyżby…?
Niczego nieświadoma April,
podeszła do niego bliżej i wycelowała palec w jego pierś.
– Dam ci już dzisiaj spokój,
Akashi Seijurou. Poradzę sobie sama, nie musisz mi towarzyszyć. Najwyraźniej
wolisz swoje własne towarzystwo. Chyba po prostu jesteś jakimś emo. – zaśmiała
się na odchodnym, po czym zostawiła go samego na tarasie.
– Emo…? – Seijurou ściągnął
brwi, zastanawiając się, czy dobrze ją zrozumiał. Czy ona właśnie go obraziła…?
–
Po prostu powiedziała ci prawdę.
Seijurou pochylił powoli głowę,
a czerwone pasma opadły na jego szeroko otwarte oczy.
– A więc nie wydawało mi się… Teraz rozumiem. W końcu się obudziłeś…
Seijurou.
–
Dobrze wiedziałeś, że mój sen nie potrwa wiecznie… Mój mały wyrodny braciszku.
– odpowiedział ledwie słyszalny głos.
Usta Seijurou Akashiego rozwarły się w bezlitosnym grymasie.
–
Nadal jednak pozostajesz tylko nic nie znaczącym cieniem, który z łatwością
mogę uciszyć.
-------------------------------------------------------------
Trzeci rozdział, chyba trochę dłuższy niż pozostałe, bo jest więcej dialogów, co bardzo mnie cieszy. Nie przepadam za długimi opisami otoczenia itp.
Obudził się w końcu pewien śpioch, cieszy was to? Bo mnie bardzo :P No i co tak w ogóle myślicie o interakcji Seijurou i April?
Na razie nie ma nikogo, kto mógłby mi odpowiedzieć na moje pytania, ale to nie szkodzi :) Może wkrótce ktoś się znajdzie.
Ciao!