środa, 20 maja 2015

Rozdział I





Sierpniowe słońce wznosiło się mozolnie nad sennym jeszcze o tej porze Kioto. Wyłaniające się znad licznych wzgórz  promienie słoneczne, leniwie wkradały się do wnętrz górujących nad miastem świątyni i kapliczek, sygnalizując mieszkającym tam kapłanom porę na rozpoczęcie porannych obrzędów. Obok jednej z takich świątyni przebiegł truchtem czerwonowłosy chłopak w stroju treningowym. Krople potu spływały po jego pięknej twarzy w kolorycie kości słoniowej, a on sam oddychał już dość ciężko, jednak ani na moment nie zwolnił tempa biegu. Jego celem było jak najszybsze dotarcie do znajdującej się na najwyższym wzniesieniu eleganckiej rezydencji w stylu europejskim. Gdy po kilku minutach dobiegł na teren ogrodzonej żywopłotem posiadłości, w końcu mógł rozluźnić obolałe mięśnie i odetchnąć pełną piersią. Porozciągał się jeszcze przez chwilę, po czym otarł twarz przygotowanym wcześniej ręcznikiem i ruszył w stronę drzwi frontowych.   
Ten piękny, stylowy budek, wraz z zadbanymi ogrodami w stylu francuskim, stadniną koni i rozciągającymi się na południe, kilku hektarowymi terenami zielonymi, był jedną z wielu posiadłości należących do rodziny Akashi. Rodzina ta była jednym z tych wiekowych, szanowanych powszechnie rodów, kontrolującym znaczną część japońskiej gospodarki. Natomiast kierujący się w stronę wejścia przystojny chłopak o nietypowym kolorze włosów i szlachetnych rysach twarzy, który biegał o wschodzie słońca, niezmiennie każdego ranka – był jedynym synem głowy rodu i dziedzicem rodzinnej fortuny. Jego dumna postawa i stanowczy chód od razu zdradzały nie tylko jego wysokie urodzenie, ale także doskonałe przygotowanie do pełnienia powierzonej mu roli.
Seijuro Akashi wkroczył do pogrążonego w ciszy holu wejściowego a jego kroki odbiły się głuchym echem od wysokich ścian. Wnosząc po braku jakichkolwiek innych odgłosów, stwierdził, że jest obecnie jedyną przebywającą w domu osobą. Nie miał jednak czasu zastanawiać się nad tym, gdzie podziała się cała służba, gdyż czekał go szybki prysznic, po którym miał do zrealizowania szereg innych obowiązków wynikających z jego napiętego do granic możliwości harmonogramu.
Mimo iż miał zaledwie siedemnaście lat, to jego tryb życia raczej mało przypominał ten, który prowadziła większość jego rówieśników. Był przecież spadkobiercą rodu Akashi i fakt ten definiował wszystkie jego powinności i zachowania. Od dziecka przyświecała mu idea zostania dumnym następcą swojego ojca i cała jego egzystencja była podporządkowana dążeniu do tego celu. Jakakolwiek porażka była w jego przypadku niedopuszczalna.
Akashi udał się szybkim krokiem do przestronnej łazienki na drugim piętrze i zrzuciwszy z siebie przesiąknięte potem ubrania wszedł pod lodowaty strumień wody. Zamknął oczy i pozwolił swoim myślom odpłynąć w bliżej nieokreślonym kierunku. Jego nadzwyczaj pięknie wyrzeźbione mięśnie napięły się pod wpływem niskiej temperatury i Seijuro rozchylił usta w lekkim uśmiechu, czerpiąc przyjemność z tej małej, cielesnej tortury. Nie pozwolił sobie jednak na zbyt długie rozkoszowanie się tym orzeźwiającym doznaniem, bo zaraz po śniadaniu miał zaplanowaną lekcję szermierki z prywatnym nauczycielem. Mimo, iż był początek sierpnia i większość jego rówieśników cieszyła się międzysemestralną przerwą od szkoły, Akashi nie narzekał na nadmiar czasu wolnego. Swój wakacyjny terminarz zapełnił jak zwykle tak, by jak najefektywniej wykorzystać czas wolny od zajęć. Podczas gdy inni nastolatkowie włóczyli się z przyjaciółmi po centrach handlowych, bądź wylegiwali się na piaszczystych morskich plażach, on miał lekcje szermierki, strzelania z łuku, malarstwa, czy języków obcych. Jednakże taki stan rzeczy zupełnie mu nie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie; tylko konstruktywne gospodarowanie czasem, które prowadziło do zamierzonych wyników, było w stanie go usatysfakcjonować.  
Odświeżony szybkim prysznicem, przepasał się w biodrach puchatym ręcznikiem i udał się do swojej sypialni. Na łóżku dostrzegł przygotowany przez pokojówkę zestaw ubrań, co oznaczało, że nie jest już w domu sam. Szybko nałożył uszykowaną dla niego czarną, dość obcisłą koszulkę i kremowe spodnie, po czym szybkim krokiem udał się na dół.
– Dzień dobry paniczu Seijuro – przywitała go od progu kuchni młoda gosposia i od razu podała mu kubek z gorącą kawą.
– Witaj Konako-san. Czy zjawił się już Asahura-sensei?
Gosposia poruszyła się niespokojnie i zamrugała nerwowo, co nie uszło jego uwadze. Wpatrywał się w nią w niemym oczekiwaniu, przeczuwając, że zaraz usłyszy coś, co mu się nie spodoba.
– Nie, paniczu. Poleciłam mu dziś nie przychodzić. – powiedziała cicho i spuściła głowę, nie mogąc dłużej znieść presji jego wzroku. Atmosfera wyraźnie zgęstniała, jak kiepsko zrobiony kisiel.
Jej młody pan był na co dzień bardzo uprzejmy i posiadał nienaganne maniery, jednak Konako i tak czuła się dziwnie onieśmielona i spięta w jego towarzystwie. Coś w jego oczach, zarówno ich wyraz, jak i osobliwy kolor… To powodowało, że miała ciarki na całym ciele. Nigdy wcześniej nie widziała u nikogo takich dziwnych oczu.
Teraz dodatkowo przeczuwała, że zrobiła coś nie po jego myśli i wyrzucała sobie w duchu, że na własną rękę podjęła idiotyczną decyzję. Chciała jedynie być pomocna ale wszystko wskazywało na to, że przekroczyła swoje kompetencje. A gdy panicz Seijuro był zawiedziony czyimś bezmyślnym zachowaniem, stawał się naprawdę… przerażający.
– A zrobiłaś to, gdyż…? – zapytał w końcu chłodno, mierząc wzrokiem zatrwożoną gosposię.
– Dzwonił pański ojciec, paniczu Seijuro – pospieszyła z tłumaczeniem, przestępując z nogi na nogę – Dziś przed południem przyjedzie do Kioto i kazał… polecił paniczowi przygotować się do jego wizyty.
Akashi był zaskoczony usłyszaną nowiną. Zwykle ojciec informował go ze znacznym wyprzedzeniem o swoich odwiedzinach i teraz zastanawiał się, co mogło być powodem jego nagłej decyzji.
– Rozumiem. – powiedział w końcu w stronę skonsternowanej dziewczyny, która z ulgą zarejestrowała, że nie zdenerwowała go aż tak bardzo – Jednak następnym razem postaraj się skonsultować ze mną zmiany w moim harmonogramie.
– Oczywiście paniczu, proszę o wybaczenie. – pochyliła się nisko i po chwili oddaliła się pospiesznie w głąb domu. Seijuro obserwował przez chwilę jej drobną sylwetkę, po czym sam ruszył do wyjścia na taras.
Powoli dochodziła 9 rano, a termometr wskazywał prawie 20 stopni – zapowiadał się naprawdę przyjemny dzień. Jeśli ojciec miał zamiar zjawić się około południa, oznaczało to, że miał jeszcze trochę wolnego czasu, którego nie zamierzał zmarnować na bezczynne siedzenie. Skierował swe kroki w stronę stojącej w cieniu drzew stajni, instruując przy okazji krzątającego się wokół ogrodnika, by przyozdobił wnętrze domu świeżymi kwiatami.
W stajni osiodłał karego angloaraba i ruszył nim na przejażdżkę w dół łagodnego zbocza, prowadzącego do ukrytego w cieniu drzew jeziorka. Akashi był wybornym jeźdźcem i koń doskonale odczytywał wszystkie intencje dosiadającego go chłopaka. Jazda konna była z jedną z niewielu rzeczy, która sprawiała mu prawdziwą przyjemność. Żałował tylko, że nie mógł dosiąść swojego ulubionego, białego jak śnieg wierzchowca, który wabił się Yukimaru. Niestety został on w Tokio, w głównej rezydencji rodziny Akashi, gdzie aktualnie mieszkał jego ojciec, Masaomi.
Od kiedy Seijuro zdecydował się iść do renomowanego liceum w Kioto, on i jego ojciec widywali się raczej rzadko. I jeśli miał być szczery, to taki stan rzeczy mu odpowiadał. Szanował ojca i podziwiał jego osiągnięcia, jednak irytowało go ciągłe podkreślanie przez niego konieczności bycia najlepszym we wszystkim. Tak jakby Seijuro sam o tym nie wiedział i trzeba mu było o tym przypominać. Zwracając się do niego, Masaomi zwykł mawiać: „Tylko ten, który odnosi sukces we wszystkich dziedzinach, jest godny bycia członkiem rodziny Akashi” a ton głosu, którym wygłaszał te podniosłe frazesy, nie do końca podobał się Seijuro. Za każdym razem wydawało mu się, że ojciec próbuje w ten sposób okazać swoje powątpiewanie w jego doskonałość. Jakby wszystko to, co osiągnął, nadal nie było wystarczające, by spełnić ojcowską wizję perfekcyjnego następcy.
Akashi zmarszczył z niezadowoleniem brwi do swoich własnych myśli. Nie wiedział, co kryje się za niespodziewaną wizytą ojca, jednak dopóki nie stanie z nim twarzą w twarz, wolał sobie nie zaprzątać nim głowy.
Dotarłszy do jeziorka, zeskoczył zgrabnie z konia i pochylił się nad wodą by sprawdzić jej temperaturę. Była ciepła i niespodziewanie doznał uczucia deja vu. Po chwili uzmysłowił sobie, że jego mózg nasuwa mu obrazy ze snu, który miał kilka nocy temu. W tamtym śnie stał nad oceanem i woda w nim była tak samo ciepła, jak w tym jeziorku. Pamiętał, że ocean był niezwykle spokojny a promienie słoneczne odbijały się na jego tafli tworząc barwną mozaikę. Wydawało mu się, że z kimś rozmawiał, jednak za nic nie mógł sobie przypomnieć kim był jego rozmówca. Najbardziej jednak utkwiło mu w pamięci dziwne poczucie bezradności, które zawładnęło jego ciałem i umysłem, gdy tak stał nad brzegiem i wpatrywał się w horyzont.
– Niedorzeczne. – szepnął do siebie, czując nagły przypływ irytacji. W realnym życiu uczucie bezradności było mu całkowicie obce, i nie podobało mu się, że dosięgnęło go ono podczas jakiejś kuriozalnej wizji sennej. Akashi nie miał jednak zamiaru tego rozpamiętywać, bo zawracanie sobie głowy bezsensownymi rozważaniami było całkowicie nie w jego stylu. Ostatni raz spojrzał w przejrzystą taflę wody, w której odbiła się jego przystojna twarz. Wszelkie bezużyteczne myśli zdążyły opuścić jego umysł.
Zbliżała się dziesiąta, więc wskoczył z powrotem na konia i ruszył w stronę domu, zostawiając za sobą ukryte w cieniu drzew jeziorko i wszystkie wiążące się z nim przemyślenia. Wkrótce w Kioto zawita jego ojciec, a on bardzo chciał poznać powody jego przyjazdu i jaki to będzie miało wpływ na jego wakacyjny harmonogram. I miał szczerą nadzieję, że będzie to coś naprawdę ważnego.

Chociaż Seijuro Akashi był niemalże specjalistą we właściwym odczytywaniu wszystkich znaków na niebie i ziemi, to nie mógł w tej chwili wiedzieć, że wizyta jego ojca zapoczątkuje coś, co wkrótce miało odmienić jego niczym niezmącone do tej pory życie.  


------------------------------------------------
Wiem, że na razie nie ma zbyt ekscytujących rzeczy, ale proszę o wyrozumiałość :) 

3 komentarze:

  1. Zaczęłam czytać, ale oczy mi się już zamykają ze zmęczenia, więc jutro bardzo chętnie dokończe. Ciekawie się zapowiada. Nie wiem czy to przez moją głupotę, ale nie jestem pewna kto jest głównym, ponieważ w innych opowiadaniach dziewczyna była główna, ale każde opowiadanie jest inne. Jak mówiłam na początku jeszcze to przeczytam dalej c: Z góry przepraszam za błędy, bo pisze na telefonie.
    Pozdrawiam
    Sookie

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak więc miło mi poznać, komentuje każde opowiadanie z Akashim jakie uda mi sie znaleźć, uprzedzam z góry moje komentarze są ogromnie pogrzane i myśle że da sie do nich przyzwyczaić
    Więc życze duuuuuuuużo weny i pijaństwa na sylwku

    OdpowiedzUsuń
  3. Niby nic specjalnego się nie działo, ale jednak te wszystkie przemyślenia... Zaskakujące, jak ciekawe mogą być zwykłe myśli Seijuuro.
    Muszę chyba zacząć od napisania, że odwzorowanie charakteru Akashi'ego Ci wyszło. Nie zawsze tak łatwo jest skopiować kogoś (Trzeba by poprosić Kise o jakieś korki), ale tutaj wyczuwa się, że to na pewno jest Seijuuro. Pewny siebie i władczy, a jednak spokojny i nie przypominający słownie o tym, kim jest. Sama postawa i spojrzenie jego (Pięknych) oczu mówi za siebie.
    Bardzo podoba mi się cały pomysł. Rozdział nie był jakiś ciężki, dawał do myślenia, ale jednak pozwalał się zrelaksować. Nie wiem jak inni, ale ja uwielbiam takie rozdziały, kiedy nie trzeba skupiać się na pędzącej akcji. Tutaj jedynce co pędziło, do koń Akashi'ego :D
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    Paola-Vea ^^

    OdpowiedzUsuń

Gorąco zachęcam do pozostawiania opinii, wskazówek itp :)