środa, 27 maja 2015

Rozdział III





Gdyby Seijurou miał określić swój stopień zainteresowania kobietami, to z pewnością odpowiedziałby, że jest ono umiarkowane. Oczywiście spotykał w swoim życiu naprawdę piękne dziewczyny, na których urok nawet on nie mógł być obojętny, jednakże nigdy o żadnej nie rozmyślał w kategoriach związku czy nawet zwyczajnej randki. Te pojęcia były mu całkowicie odległe. Miał w życiu inne priorytety i wszelkie czynniki rozpraszające ograniczał do minimum. A towarzystwo świergoczących, wprowadzających niepotrzebne zamieszanie dziewcząt, uważał właśnie za jeden z takich czynników.

Dlaczego więc teraz, ujrzawszy twarz tej dziewczyny, odczuwał w okolicach żołądka jakieś dziwne sensacje?

Jej oczy… Biły wyjątkowym blaskiem. Jakby milion słonecznych refleksów tańczyło na turkusowej powierzchni wody, tworząc bajeczną mozaikę. Wpatrywał się w nie zafascynowany, a wszystko inne jakby przestało się liczyć. Po chwili uświadomił sobie, że ten blask, barwa i niesłychana głębia przypomina mu… ocean? Na samo skojarzenie jego serce zaczęło szybciej bić i poczuł w jego okolicach dziwny niepokój.
­– Przepraszam…? – dźwięczny głos wyrwał go ze stanu chwilowego odrętwienia. Zamrugał powoli a wszystko wokół odzyskało swoją ostrość. Dziewczyna wpatrywała się w niego wyczekująco.

Zamknął na moment powieki.  
Dlaczego on, Seijurou Akashi, miałby w ogóle zawracać sobie głowę tym, czy oczy jakiejś osoby przypominają ocean czy cokolwiek innego…?
To było słabe. A on nie miał litości dla słabeuszy, nawet jeśli odnosiło się to do niego samego. Westchnął cicho, zdegustowany swoimi żałosnymi odczuciami.

– Proszę, pozwól mi to opatrzeć – ponowił spokojnym głosem, gdy udało mu się w końcu oczyścić umysł z niepożądanych myśli.
Dziewczyna otworzyła usta by zaoponować, jednak Seijurou jakoś nie za specjalnie był zainteresowany sprzeciwem z jej strony. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, chwycił dłoń, którą tak kurczowo uciskała udo i w miejscu małej ranki nakleił plaster. Nie miał czasu ani ochoty na toczenie jałowych sporów o to, czy pozwoli mu nakleić ten plaster czy nie.
Przez chwilę wyglądała na lekko zaskoczoną tym władczym ruchem z jego strony, lecz zaraz roześmiała się pogodnie.
– Zawsze nosisz przy sobie plaster? – zapytała żartobliwie.
Przez chwilę milczał, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. April jeszcze o tym nie wiedziała, ale Seijurou zdecydowanie nie był typem żartownisia.
– Miałem przeczucie, że dziś się przyda. – Wyprostował się i zmierzył ją wzrokiem. Miała na twarzy całe mnóstwo złotych piegów. – Wybacz, powinienem się przedstawić. Akashi Seijurou, jestem synem gospodarza.
Pochylił przed nią lekko głowę a ona ponownie zaniosła się śmiechem. Co za swawolne zachowanie.
– Przepraszam – powiedziała po chwili, gdy zauważyła jego uniesione brwi. – Nie jestem przyzwyczajona by ktoś mi się kłaniał. Jestem April van Rosenberg i bardzo miło mi cię poznać Akashi Seijurou. Wybacz mi ten śmiech, ja po prostu jestem chyba źle wychowana – stwierdziła, jednak ton jej głosu wcale nie wskazywał, by była tym faktem szczególnie zmartwiona.
Gdy odgarnęła za plecy falujące włosy, Seijurou dostrzegł, że lewa strona jej głowy była bardzo krótko ostrzyżona. Im dłużej się temu przyglądał, tym mniej mu się to podobało. Przyszedł mu na myśl jego kolega z byłej drużyny koszykówki, nieznośny Haizaki Shougo, lubujący się w takim punkowym wyglądzie.
Nie przypadła mu do gustu myśl, że mogą być do siebie w jakiś sposób podobni,  jednak dobre wychowanie wzięło nad nim górę i zdobył się na uprzejmy uśmiech. W końcu ich ojcowie mieli robić razem interesy, więc na jakiś czas powinien odrzucić osobiste uprzedzenia.

April była doskonałym obserwatorem i od razu zauważyła jego chłodne nastawienie do jej osoby, jednak nie poczuła się tym za specjalnie zdeprymowana. Obcując z różnymi ludźmi, zdążyła nauczyć się, że czasami potrzeba trochę więcej czasu, by do niektórych dotrzeć. Zwłaszcza do takich z głęboko ukrytymi problemami, a coś jej mówiło, że Akashi Seijurou jakiś ma.
– Więc, Akashi Seijurou… – przerwała ciszę między nimi – Pozwolisz, że zszyję w końcu moją yukatę i zejdziemy na dół?
– Oczywiście, zaczekam za drzwiami – odpowiedział i dopiero teraz April uświadomiła sobie, jak ładny miał tembr głosu. Był głęboki i ciepły, jakby stanowił zupełne zaprzeczenie jego chłodnego podejścia. – Jesteś pewna, że nie potrzebujesz z tym pomocy?
– Tym razem będę uważać – zapewniła go, więc skinął głową i wyszedł z pokoju.
April prędko zabrała się do zszywania rozerwanego materiału i efekt końcowy nie do końca się jej spodobał, jednak nie chciała kazać na siebie dłużej czekać. Pożegnała dziwnie przestraszoną pokojówkę i wyszła na korytarz.

Był bardzo długi i przestronny a jego aranżacja wręcz krzyczała o wysokim prestiżu właściciela domu. Ściany były okute ciemną, misternie zdobioną boazerią w stylu angielskim, a w powietrzu unosił się zapach starego drewna. Między kolejnymi drzwiami, prowadzącymi zapewne do podobnie wytwornych sypialni jak ta, w której przed chwilą była, wisiały oprawione w złote ramy obrazy. Były to głównie piękne pejzaże europejskich malarzy, których prace April kojarzyła z nielicznych wizyt w galeriach sztuki.
Akashi stał wyprostowany jak struna, z wzrokiem utkwionym w średnich rozmiarów płótnie, które przedstawiało pole pełne słoneczników. Prostota tego obrazu momentalnie podbiła jej serce.
– Jest wspaniały, prawda? – zaczęła poufałym tonem, stając obok chłopaka – Kompletnie nie znam się na sztuce, ale kocham słoneczniki. Gdybym potrafiła malować, byłyby moją ulubioną muzą. Kto jest autorem?
­– To obraz mojej matki. – odpowiedział i obdarował ją powłóczystym spojrzeniem.

Raptownie uderzyło ją coś, czego wcześniej kompletnie nie zauważyła. Jego oczy były… różnokolorowe. Prawa tęczówka błyszczała intensywnym szkarłatem, natomiast lewa, znacznie jaśniejsza, miała jakby brzoskwiniowy odcień. Pierwszy raz spotkała się z czymś takim i zachodziła w głowę, jak mogła  wcześniej nie dostrzec czegoś tak charakterystycznego.
– Możemy zejść…? – zapytał dość chłodno, zauważając jej zaintrygowane spojrzenie. April zreflektowała się, że nie powinna tak bezczelnie się gapić i ruszyła w stronę schodów lekko chwiejnym krokiem. Naprawdę ciężko chodziło się w tych drewnianych japonkach.
– Masz interesujące oczy, Akashi Seijurou – powiedziała z nieodgadnioną nutą w głosie, skupiając wzrok na tym, gdzie stawia stopy.
Seijurou uniósł brwi. Już dawno nikt nie był względem niego tak bezceremonialny. Nie rozumiał też,  dlaczego ciągle zwracała się do niego w taki dziwny sposób.  Nie podobało mu się to.
– Możesz mi mówić po prostu Akashi – zaproponował, ignorując jej wcześniejszą uwagę.
– A ja wolę tak, jest zabawniej – odparła śmiało i przeskoczyła ostatnie dwa schodki. – Nie masz nic przeciwko, prawda? Ile tak w ogóle masz lat, Akashi Seijurou? Bo ja…
 Nagle poczuła, że traci równowagę i w ostatniej chwili przed upadkiem uchroniło ją jego zaskakująco silne ramię.
– Powinnaś bardziej uważać – pouczył ją Seijurou lekko znużonym tonem. Puścił jej rękę i wskazał wejście do zatłoczonej sali balowej. – Obiecałem cię przyprowadzić całą i zdrową. Nie utrudniaj mi, proszę, tego zadania.
– Dziękuję. Bywam bezmyślna. Z resztą… chciałam tylko zobaczyć, czy pozwolisz mi upaść.
– To znaczy? – uniósł brwi.
– Och… To tylko takie… – nie dokończyła bo tuż przed nią pojawił się jej ojciec.
– Chodź tu moje ty niezdarne dziecko  – powitał ją z uśmiechem. – Muszę cię przedstawić kilu osobom. Dziękuję, że się nią zaopiekowałeś, Seijurou. – zwrócił się z wdzięcznością do Akashiego, po czym wziął córkę pod ramię i poprowadził w głąb sali.

April zdążyła jeszcze obrócić głowę i pomachać mu przyjaźnie, po czym zniknęli oboje w tłumie gości. Seijurou westchnął przeciągle, chowając dłonie w kieszeniach spodni. Ta dziewczyna była naprawdę dziwna i jej zachowanie zaczynało go powoli irytować. Była zbyt rozentuzjazmowana i zadawała zbyt wiele pytań. Jeśli tak dalej pójdzie, to straci cierpliwość szybciej niż przypuszczał i będzie musiał dać jej krótką lekcję dotyczącą współpracy, bez względu na to czyją córką była.
Niespiesznym krokiem wmieszał się między gości, mając nadzieję na chwilę wytchnienia.   
­– Sei-chan! – usłyszał gdzieś z boku charakterystyczny głos. Przy jednym z szerokich, dębowych parapetów stał jego kolega z drużyny koszykówki w  liceum Rakuzan, Reo Mibuchi. Wyglądał doprawdy niecodziennie w eleganckim garniturze i z włosami ściągniętymi z tyłu w krótki kucyk.
– Reo. Co ty tu robisz? – zapytał lekko zaskoczony, podchodząc do nad wyraz wysokiego bruneta o trochę zniewieściałych rysach twarzy. Nie spodziewał się, że go tutaj zobaczy.
– To dlatego, że Sei-chan nie odbiera moich wiadomości! – poskarżył się z dziecięcą manierą w głosie – Razem z rodziną zostaliśmy zaproszeni przez tatę Sei-chana!
Seijurou westchnął i po chwili uśmiechnął się delikatnie.
– Wybacz Reo, byłem bardzo zajęty w ostatnim czasie. Jak ci się podoba przyjęcie?
–Jest bardzo eleganckie! Słyszałem, że to na powitanie jakiegoś ważnego inwestora, to prawda?
– Zgadza się, Reo.
Mibuchi patrzył rozanielony na sylwetkę Seijurou. Wyglądał naprawdę bardzo elegancko i najchętniej zrobiłby mu zdjęcie, żeby pokazać je reszcie chłopaków z drużyny. Z nich wszystkich to on najbardziej gloryfikował ich kapitana i nie przepuszczał żadnej okazji, by podkreślić jego wspaniałość.
– Od początku miałem cichą nadzieję, że szybko zobaczę Sei-chana! Bardzo tęskniłem!
Seijurou uśmiechnął się pobłażliwie na te wyznanie. Poufałe zachowanie Reo nie robiło na nim większego wrażenia. Zarówno Mibuchi, jak i reszta chłopaków z drużyny byli bardzo utalentowanymi graczami, a fakt, że podporządkowywali się mu bez słowa sprzeciwu, sprawiał, że był bardzo wyrozumiały względem nich i pozwalał im na wiele. Oczywiście do momentu, w którym nie sprawiali mu żadnego zawodu, ale tak na ich szczęście jeszcze się nie zdarzyło.
– Od jutra zostają wznowione treningi i będziemy widywać się znacznie częściej. Powinniśmy wykorzystać wakacje, by jak najlepiej przygotować się do Winter Cup.
Mibuchi uśmiechnął się na te słowa z uznaniem w oczach.
– Sei-chan jak zwykle…
Raptownie urwał i popatrzył z zainteresowaniem na coś ponad ramieniem Seijurou.
– Znalazłam cię! – Przy boku Akashiego pojawiła się rozentuzjazmowana April – Już myślałam, że się od mnie chowasz!

Seijurou przymknął oczy ze znużeniem. Co za pech. Miał nadzieję, na trochę dłuższą separację od tej dziewczyny. Odetchnął głęboko i zdobył się na najbardziej uprzejmy ton, na jaki go było w tej chwili stać.
– To oczywiste, że się nie chowam. Pozwól, że ci kogoś przedstawię. ­– Wskazał dłonią na Reo – To mój kolega ze szkoły, Reo Mibuchi.
April spojrzała z zaciekawieniem na kompletnie zdezorientowanego towarzysza Seijurou. A więc ma kolegów, pomyślała dziwnie ucieszona tym faktem.  
– Jeeej, jaki wysoki! – zwróciła się z pogodnym uśmiechem do chłopaka – Witaj Reo, jestem April.
Mibuchi skinął półprzytomnie głową, nieprzyzwyczajony do towarzystwa obcokrajowców i posługiwania się językiem innym iż japoński.  
– Miło mi – wydukał po chwili po angielsku i spłonął rumieńcem.
Do nozdrzy April dotarł bardzo przyjemny zapach i zafrapowana poczęła szukać jego źródła. Powąchała Seijurou, jednak on wydzielał zupełnie inną woń, więc zbliżyła się do nowo poznanego chłopaka.
– Och, jak pięknie pachniesz! ­– westchnęła, wodząc nosem kilka milimetrów od jego ciała. – Jak… ogród pełen niezapominajek! Jesteś ogrodnikiem?
Seijurou obserwował jej poczynania z wysoko uniesionymi brwiami i przez chwilę dosłownie odebrało mu mowę. Jak można tak bezwstydnie się zachowywać? I co to w ogóle za idiotyczne pytania?
Nagle, nie wiedzieć czemu, odczuł w okolicach żołądka dziwne sensacje i zachciało mu się… śmiać? Zaskoczony własną reakcją, szybko opanował ten niespodziewany odruch.
– N-nie jestem ogrodnikiem… – wymamrotał po chwili Reo, najwyraźniej także zaszokowany bezceremonialnym zachowaniem dziewczyny.
– Hej, Akashi Seijurou! – zwróciła się do niego z ekscytacją w głosie – Macie tutaj jakiś ogród? Bardzo chciałabym zobaczyć jakąś japońską roślinność! Czy są tutaj jakieś niezapominajki? Hej, co się stało z twoimi oczami? – dokończyła prawie szeptem, przyglądając mu się badawczo.

Seijurou odruchowo zamknął na moment powieki.
– Coś nie tak? – zapytał, przywołując na twarz stoicki spokój.
April zamrugała kilka razy, nie będąc pewna tego, co przez moment widziała. Po chwili jednak doszła do wniosku, że miała przelotne złudzenie. Najwyraźniej gra świateł sprawiła, że przez chwilę jego tęczówki były tej samej barwy.
– Przez chwilę wydawało mi się… No cóż, nieważne, to jak z tymi niezapominajkami? ­
– Zabiorę cię do ogrodu. Reo ­– Seijurou zwrócił się do lekko wytrąconego z równowagi kolegi ­– Wybacz mi. Widzimy się jutro na treningu.
– Do zobaczenia, Reo! ­– April pomachała mu wesoło a Seijurou chwycił ją delikatnie za ramię i poprowadził do wyjścia. Nie był zadowolony spełniając jej dziwne zachcianki, ale miał też wrażenie, że jeśli szybko jej stąd nie zabierze, to znowu wpakuje siebie i jego w jakąś żenującą sytuację.

Po chwili znaleźli się na szerokim tarasie, skąd rozpościerał się widok na rozległe ogrody w stylu francuskim. Zapadał już zmrok i ścieżki między krzewami i klombami kwiatów rozświetlały rozmieszczone bo bokach liczne lampiony. W wieczornym powietrzu utrzymywał się niesłabnący zapach różnorakiej roślinności.
April obserwowała ten fascynujący widok z zachwytem na twarzy.
– Och… ­– szepnęła w końcu, opierając dłonie na marmurowej balustradzie. – Moja mama oszalałaby ze szczęścia…
Seijurou nie skomentował tej uwagi, również spoglądając na zadbany ogród. Wszystkie kwiaty i krzewy były starannie wypielęgnowane i przycięte jak od linijki i pomyślał z zadowoleniem, że jego ogrodnik jest prawdziwym profesjonalistą. Nigdy wcześniej się w to nie zagłębiał, ale naprawdę przyjemnie było popatrzeć na coś, od czego biła taka harmonia i estetyka.

April nadal milczała i wyglądała, jakby w ogóle zapomniała o jego istnieniu. Na chwilę wydało mu się, że dziewczyna jest jakby mniej irytująca. Przyprowadzenie jej tutaj było chyba jednak dobrym pomysłem, pomyślał usatysfakcjonowany tą błogą ciszą.
– Chyba działam ci na nerwy, Akashi Seijurou – powiedziała w końcu życzliwym głosem, odwracając do niego twarz.
Huh…? Dość spostrzegawcza.
– Nie powinnaś obwąchiwać nowo poznanych ludzi – pouczył ją w odpowiedzi.
­– Dlaczego?
Seijurou popatrzył na nią ze znużeniem w oczach. Znów była najbardziej denerwującą osobą na świecie. Jak miał jej wytłumaczyć coś tak oczywistego?
– Dlatego, że to nie przystoi kobiecie.
April zaśmiała się dźwięcznie na tę uwagę.
– Ktoś mi już kiedyś powiedział coś podobnego. Też pochodził z Japonii, ale był zupełnie inny niż ty. – uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie dawnego przyjaciela – Najwyraźniej dbałość o to, jak powinna zachowywać się dziewczyna a jak nie, jest waszą cechą narodową.  
– Najwyraźniej. – odpowiedział chłodno, patrząc gdzieś ponad jej ramieniem. Złapał się na tym, że nieświadomie unika jej wzroku.


– Czyżbyś obawiał się powtórki sytuacji, która miała miejsce podczas pierwszego spotkania?
– Bzdura.
Ja
niczego
się
nie
obawiam.


Dopiero po chwili dotarło do niego, co przed chwilą miało miejsce w jego własnej głowie. Czyżby…?
Niczego nieświadoma April, podeszła do niego bliżej i wycelowała palec w jego pierś.
– Dam ci już dzisiaj spokój, Akashi Seijurou. Poradzę sobie sama, nie musisz mi towarzyszyć. Najwyraźniej wolisz swoje własne towarzystwo. Chyba po prostu jesteś jakimś emo. ­– zaśmiała się na odchodnym, po czym zostawiła go samego na tarasie.
– Emo…? – Seijurou ściągnął brwi, zastanawiając się, czy dobrze ją zrozumiał. Czy ona właśnie go obraziła…?

– Po prostu powiedziała ci prawdę.
Seijurou pochylił powoli głowę, a czerwone pasma opadły na jego szeroko otwarte oczy.  
­– A więc nie wydawało mi się… Teraz rozumiem. W końcu się obudziłeś… Seijurou.
– Dobrze wiedziałeś, że mój sen nie potrwa wiecznie… Mój mały wyrodny braciszku. – odpowiedział ledwie słyszalny głos.

Usta Seijurou Akashiego rozwarły się w bezlitosnym grymasie.
– Nadal jednak pozostajesz tylko nic nie znaczącym cieniem, który z łatwością mogę uciszyć.   










-------------------------------------------------------------
Trzeci rozdział, chyba trochę dłuższy niż pozostałe, bo jest więcej dialogów, co bardzo mnie cieszy. Nie przepadam za długimi opisami otoczenia itp. 
Obudził się w końcu pewien śpioch, cieszy was to? Bo mnie bardzo :P No i co tak w ogóle myślicie o interakcji Seijurou i April? 
Na razie nie ma nikogo, kto mógłby mi odpowiedzieć na moje pytania, ale to nie szkodzi :) Może wkrótce ktoś się znajdzie.
Ciao! 

6 komentarzy:

  1. Piszesz pięknie i bardzo przyjemnie czytało mi się wszystkie rozdziały! Dopiero tu trafiłam, ale już teraz widzę, że twoja historia ma wielki potencjał.
    Urzekła mnie April, a dokładniej jej prostota i bezpośredniość. To w jaki sposób rozmawia z Akashim wywołuje u mnie wesoły uśmiech. No i sceny z wąchaniem Reo i nazwaniem Seijurou emosiem, po prostu genialne!
    Liczę na to, że się nie zniechęcisz, bo ja na pewno będę tu często zaglądać. Życzę powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O borze szumiący, pierwszy komentarz! Jestem wniebowzięta!!! :) Naprawdę dziękuję Ci za te miłe słowa, to takie przyjemne uczucie, że nie jestem jedynym czytelnikiem mojej twórczości! Cieszę się, że spodobała ci się postać April, bo ona jest bardzo bliska memu sercu.
      Jeszcze raz dziękuję za wsparcie, to nieoceniona motywacja do dalszego pisania! Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Oczywiście że nie jesteś jedynym czytelnikiem! niektórzy poprostu są zbyt leniwi żeby cokolwiek napisac nie przejmuj się piszesz świetnie czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kyaaa!! O Boże kocham ten rozdział. Masz niesamowity talent! Kore wa sugoi desu <3
    Wracam do czytania ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaa błagam tylko nie zabijaj jego sadystycznej części
    On jest takim pisiont twarzy Akashiego

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem jak Akashi, mnie April swoim zachowaniem irytuje, ale w przeciwieństwie do Seijuuro, ja śmieję się z jej zachowanie. Biedny imperator, będzie miał wiele kłopotów.
    Zacznę chyba od tego, że skoro Akashi sam nie rozumie swojego zachowanie, to raczej nikt inny także tego nie będzie umiał zrobić. Jeśli szybko nie skończy z tymi przemyśleniami, będzie ciężko. W końcu jest niezwykle stanowczy i może zrobić sobie krzywdę, jeśli dalej będzie się tak zachowywał. Jeśli znowu będzie chciał wydłubać sobie oczy, to komu je odda?
    April ma osobowość, której nie lubię. Oczywiście, optymiści zawsze ubarwiają życie, ale jako ktoś, kto w normalnym życiu zachowuje się jak Seijuuro, raczej jej nie polubię. Optymizm źle na mnie działa (Jak i na moją drużynę). Ostatnio nawet zauważyłam, że, kiedy ktoś podczas gry w siatkówkę/koszykówkę/inny sport grupowy na WF'eie zaczyna być pewien, że wygramy, bo nie ma szans na przegraną, wynik się zmniejsza. Optymiście wszystko psują.
    Cały rozdział mi się podoba. Jedynie popracować trzeba nad interpunkcją w dialogach, a wszystko będzie świetnie.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    Paola-Vea ^^

    OdpowiedzUsuń

Gorąco zachęcam do pozostawiania opinii, wskazówek itp :)